Zaproszenie na pielgrzymkę do Ziemi Świętej, które otrzymałam dwa lata temu, było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Jeszcze większe było moje zadziwienie, kiedy okazało się, że w Jerozolimie mogę spędzić jedną noc w Bazylice Grobu Pańskiego.
Z grupą 12 osób przyszliśmy do Bazyliki przed uroczystym zamknięcie drzwi, by pozwolić się zamknąć na noc w grobie Pańskim. Oprócz naszej grupy, ojcowie Franciszkanie przyjęli jeszcze dwie osoby.
Pomimo trwających wtedy prac remontowych, była to noc przepełniona ciszą, w którą po północy weszli mnisi modląc się i okadzając święte miejsca.
Każdy z nas miał możliwość spędzenia dłuższej chwili w samym grobie, gdzie według tradycji, zostało złożone ciało Chrystusa.
Grób jest pusty, bo Chrystus zmartwychwstał, ale jednocześnie jest przepełniony Bożą obecnością, bo przecież Pan żyje!
Noc czuwania była też dla mnie zmaganiem się z moimi słabościami, z zimnem, z sennością i z pojawiającym się pytaniem, kogo ja tu szukam. Maria Magdalena przyszła do pustego grobu, usłyszała swoje imię wypowiedziane przez Zmartwychwstałego Pana i rozpoznała Go, bo Go miłowała. Jan przybył do pustego grobu, zobaczył i uwierzył. (por. J 20, 1-18) Pytania same nasuwały się na myśl, czy ja wierzę, że Pan Bóg zwraca się do mnie po imieniu, czy rozpoznaję Jego głos, czy Go kocham, czy wierzę w Niego i czy Jemu wierzę, że skoro powiedział, że będzie z nami do końca świata (por. Mt 28, 20), to znaczy, że będzie i że JEST i przychodzi pomimo drzwi zamkniętych.
Monika Nowosielska