Homilia ks. Biskupa Romualda Kamińskiego wygłoszona z okazji jubileuszu powstania Parafii Świętej Rodziny na Zaciszu

Najmilsi! Wielkim darem jest tego rodzaju zgromadzenie, a jeszcze większym, kiedy przychodzimy tutaj z potrzeby serca, bo uświadamiamy sobie, że mamy rzeczywiście za co Bogu dziękować, ale to dziękczynienie Panu Bogu również przypomina nam o potrzebie wdzięczności, szacunku wobec nas wzajemnie, bo ta wspólnota z Bogiem realizuje się w naszej wspólnocie ludzkiej. Tak jak jest z przykazaniem miłości. W porządku ważności pierwsze jest przykazanie miłości Boga, ale w porządku wypełnienia jest ono zasadzone niejako w relacji do drugiego człowieka, ponieważ, jeśli zadeklarowalibyśmy miłość do Pana Boga, to w zasadzie nie jesteśmy w stanie sprawdzić tej rzeczywistości. Dlatego Pan Jezus bardzo położył nacisk na to, żeby pokazać, że miłość do Boga staje się realna poprzez sprawdzalną miłość do drugiego człowieka.

Kiedy dzisiaj gromadzimy się na tej modlitwie uwielbienia i dziękczynienia, to włączamy do obecnego tu grona i tych wszystkich, którzy na różny sposób tworzą tę wspólnotę parafialną. Są to nie tylko mieszkańcy na tym terytorium objętym dekretowymi granicami, ale tę wspólnotę tworzą również ludzie, którzy stąd pochodzą, a może wyjechali. Oni również z tego daru zaczerpnęli, oni również
z tego daru wyrośli i z tym wielkim darem wyjechali i z niego nadal czerpią. A więc także mają jakiś bardzo ścisły związek z nami. Są też przyjaciele Parafii i to jest wspólnota wielka.

Dzisiaj powinniśmy sobie uzmysłowić wielką odpowiedzialność, która na nas ciąży. Nie traktujmy jednak tej odpowiedzialności jako zadania, które nas przygniata i przed którym może czasami przyjść pokusa, żeby się bronić. Odpowiedzialność za drugiego człowieka traktujmy raczej jako przywilej, ponieważ Bóg zdecydował: Mogę jemu powierzyć troskę o drugiego, to znaczy ufam mu, wierzę, że on to zadanie podejmie. Trochę jest ten przywilej zapomniany. Powiedziałbym, że filozofie życia, które na daną chwilę są modne, albo coś oddalają z naszej rzeczywistości albo coś pomnażają. I dzisiaj w świecie pomnożyło się to pragnienie wywindowania każdego z nas, ale w sposób nieodpowiedzialny. Wielkość człowieka jest zakorzeniona w wielkości Boga, natomiast dzisiejsze filozofie chcą z nas uczynić kogoś ważnego bez pomocy Pana Boga i bez zjednoczenia z Nim. Nie jest to dobra droga. Nasza wielkość jest właśnie zakorzeniona w Panu Bogu, o czym traktują dzisiejsze czytania (Iz 40, 25-31; Mt 11, 28-30).

Na naszej drodze Bóg stawia bardzo wielu ludzi. Nam się nieraz wydaje, że tego czy innego człowieka spotykamy przypadkowo. Owszem są i przypadkowe spotkania, ale jest ogromna ilość tych nieprzypadkowych skrzyżowań dróg z innymi ludźmi. Oni mają realny wpływ na obraz naszego życia. To tak, jakbyśmy wypełniali w praktyce to, o czym mówi św. Paweł w Liście do Galatów, żeby jeden drugiemu brzemiona nosić. Mamy ten obowiązek czy raczej przywilej pomagania innym w drodze do zbawienia. Tutaj, w tej świątyni, w tej wspólnocie staramy się poznać wszystkie te tajniki życia i te zamiary Pana Boga w stosunku do nas. Ci postawieni na naszej drodze odgrywają niezwykłą rolę. Oczywiście są ludzie, jak rodzice, rodzeństwo, nauczyciele, sąsiedzi, którzy w dziele naszego życia zajmują miejsce na długo. Są i tacy, którzy pojawiają się w naszym życiu przez sekundy czy minuty, a dopiero po czasie rozumiemy, że to nie były przypadkowe spotkania, coś po nich zostało, na coś Bóg zwrócił uwagę przez człowieka, niby przypadkowo spotkanego. Ogarniając ten temat dziękujemy Bogu za tę wspólnotę, ponieważ ona jest nam absolutnie konieczna do tego, aby zrozumieć naszą drogę
życiową, nasze powołanie i w tej wspólnocie starać się je wypełniać.

Tutaj wzrastamy razem w świętości. Jest to zadanie wpisujące się w nurt wzajemnej pomocy. Jakże musimy być uważni, żeby pomagać, a nie przeszkadzać. Dobrze byłoby, gdyby zapadło w nas takie rozumienie: Moja obecność w życiu drugiego człowieka powinna być zawsze błogosławieństwem, a nigdy przekleństwem. Zauważmy, ile w naszych relacjach jest tej drugiej części. Ilu dzisiaj z naszej wspólnoty mogłoby przyjść i z bólem serca powiedzieć, że spotkali na swojej drodze kogoś, kto (aż strach mówić) jest przekleństwem. Jubileusz pomaga nam przypomnieć sobie te wielkie prawdy.

Kościół jest to także miejsce, w którym możemy się schronić przed całą nawałnicą tego świata. Ale nie tylko mury są ważne. Ważna jest świadomość, że w zasięgu mego wzroku, moich dróg, żyją ludzie z tej samej wspólnoty. Mogę się do nich z pełnym zaufaniem zwrócić o pomoc, mogę na ten czas i w tej mierze złożyć swoją nadzieję. Dodadzą mi otuchy, w trudnych chwilach mnie wspomogą, otoczą mnie modlitwą, pomogą mi zrozumieć trudne sytuacje, które się zdarzają. To, co nazywamy wspólnotą parafialną i wspólnotą modlących się w świątyni, to jest wielki dar od Pana Boga.

Jest tak, że kiedy powstaje zamiar powołania wspólnoty parafialnej, to dobiera się także patrona. Kiedyś był osobny tytuł dla wspólnoty parafialnej i osobny dla kościoła. Teraz już raczej nie ma takiej praktyki. Trudno powiedzieć jak to było w waszym przypadku, kiedy podejmowano decyzję o wyborze patrona parafii. Jest zawsze tak, że u wielu ludzi odpowiedzialnych za przyszłą parafię jest pragnienie, żeby powierzyć się czy to Jezusowi w różnych tajemnicach czy Matce Bożej, czy świętym, czy patronom zbiorowym. A tutaj w 1948 roku powstał zamysł – i mam absolutną pewność, że zrodził się w odpowiedzialnych sercach – niech tu, na Zaciszu, patronuje Święta Rodzina. Dobry wybór. Dzisiaj po 70 latach można powiedzieć z absolutną radością – znakomity wybór. Bo z biegiem czasu doświadczamy, że Święta Rodzina, jako patron jest nam potrzebna. Wprost trudno sobie wyobrazić, żeby Święta Rodzina nie patronowała tutaj. Wasza wspólnota parafialna poniekąd staje się (dobrze byłoby, gdybyście tak to zrozumieli i przyjęli) odpowiedzialna, przynajmniej w tej części Warszawy, za kształtowanie świadomości czymże jest wspólnota małżeńska, czymże jest wspólnota rodzinna, a już nie mówię tutaj, o miejscowej wspólnocie. Dzisiaj – kiedy tyle zabiegów czynimy, żeby dźwignąć poziom życia społecznego, ale nie w tej kwestii materialnej, ale w kwestii uporządkowania moralnego, etycznego, podniesienia jakości relacji, jakie powinny być między nami, między ludźmi – to właśnie Święta Rodzina jest nam ogromnie potrzebna. Bo musimy oprzeć się na jakimś niepodważalnym wzorcu, żeby zobaczyć piękny przykład matki, podobnie ojca i przyjąć również otwartym sercem wszystko to, co oni wzajemnie między sobą reprezentują i wtedy, kiedy są sami i kiedy małżeństwo przeradza się w rodzinę.

Bardzo często, kiedy jest taka okazja, to mówiąc o rodzinie przywołuję wizerunek, który posiadamy w naszym, już teraz narodowym, sanktuarium w Kaliszu. Wprawdzie ten wizerunek nosi tytuł Święty Józef Kaliski, ale treścią jego jest Święta Rodzina. Muszę podzielić się z wami przeżyciem, jakie miałem z dziećmi przygotowującymi się do Pierwszej Komunii Świętej. Omawialiśmy ten obraz i jedna z dziewczynek powiedziała: Proszę księdza, jaki Jezus jest szczęśliwy na tym obrazie. Przyglądała się wnikliwie i sercem dziecięcym zdołała jakby przeniknąć treść tego wizerunku i dzieliła się swoim spostrzeżeniem, albo raczej przeżyciem wewnętrznym. Zapytałem: Skąd taka opinia? A ona odpowiedziała: Proszę, przyjrzyjmy się wszyscy. Przy tym Jezusie, który ma twarz wyraźnie radosną stoją jak filary tato i mama, trzymają już nie małego, bo dwunastoletniego Jezusa za ręce, co jest świadectwem szczególnej opieki i więzi między nimi i bezpieczeństwa dla niego, a ponadto oboje są wpatrzeni w tego chłopca. On musi być bardzo szczęśliwy – wyjaśniła.

I co więcej Ewangelia nam dopowiada, że oni z tym Jezusem idą do świątyni w Jerozolimie. A więc, kiedy przychodzi wiek, kiedy dziecko rozumie już wiele i podlega poważnemu kształtowaniu, to rodzice pragną wypełnić swój podstawowy obowiązek wobec dziecka – zapewnić mu niewzruszone fundamenty, na których będą budować jego życie, a te właściwe fundamenty to jest ukierunkowanie i związanie tego dziecka z Panem Bogiem. Tak jak śpiewamy w jednej z piosenek religijnych zadbajcie najpierw o królestwo Boże, a wszystko inne będzie wam dodane. To jest niezwykła katecheza – atmosfera tego Świętego Małżeństwa, a poprzez obecność Dziecka atmosfera całej Świętej Rodziny, która jest świadectwem, że się wszyscy wzajemnie kochają, szanują, są sobie całkowicie oddani, wzajemnie powierzeni sobie. Jeszcze zwrócę uwagę na słowo, którego użyła ta dziewczynka:  Oni są jak filary. To też nas prowadzi do pewnych przemyśleń. Mianowicie filar budowli to element podtrzymujący konstrukcję. Czyli tato i mama podtrzymują bardzo ważną, bezpieczną konstrukcję, pod którą znajduje się rodzina. A jeśli te filary załamują się albo się wykruszają z tej konstrukcji, co się wtedy dzieje? Czy można wówczas powiedzieć o dziecku, że jest szczęśliwe?

Pragniemy się wzajemnie umacniać. Co to znaczy? Mistrzem w tym zagadnieniu duchowym jest św. Paweł. Kiedy spotkał się z apostołami, o których mówi: To są filary. Piotr, Jan, Jakub.  Podzielił się z nimi refleksją o swoim życiu duchowym. Będąc już kilkanaście lat apostołem dostrzega, że ten jego wysiłek jest opłacalny, bo widzi, że w tym całkowitym powierzeniu się Jezusowi, jest w nim coraz mniej Pawła, którego się czasami mocno wstydzi – starego Pawła, nie co do wieku, tylko do jakości –  a jest w nim coraz więcej Chrystusa. Mówi: Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus (Ga 2,20). Jesteśmy w drodze do królestwa Bożego. W nas z każdym rokiem, a nawet z każdym krokiem powinno być coraz mniej nas – grzesznych, słabych, nie radzących sobie, nie mających ufności, mających niedostatek miłości, nadziei – a coraz więcej tego, co możemy czerpać z Chrystusa. Tak jak naturalna świeca, która się spala, ale za to daje więcej ciepła i blasku. Tak też jest i z nami.

Gratuluję pomysłu, księże Andrzeju, by co dziesięć  lat przeżywać swoiste małe rekolekcje związane z rocznicą powstania Parafii, by nabierać ducha i kolejnych dobrych, poważnych zamysłów skonsultowanych z Jezusem i ze Świętą Rodziną na kolejny odcinek drogi. Prymas Wyszyński, którego w przyszłym roku spodziewamy się już bardzo realnie beatyfikacji, powiedziałby: Budujcie cywilizację miłości! I tego Wam z całego serca życzę i za wszystko, co piękne, budujące i za wielką modlitwę płynącą tutaj, z tej części stołecznego miasta, z całego serca dziękuję. Amen