Nie lękajcie się!

Na progu nowego roku na spotkaniu dla mam rozważane było wezwanie Pana Jezusa, by w naszych sercach był pokój, byśmy nie bali się trudnych sytuacji, które pojawiają się w naszym życiu, wywołujących troskę o bliskich, o przyszłość. Naturalne jest w życiu człowieka małżeńskim i rodzinnym czy samotnym pragnienie szczęścia, radości, poczucia bezpieczeństwa, pokoju. Do tego zostaliśmy stworzeni. Tymczasem nieustannie pojawiają się powody, by lękać się o przyszłość, sprawy, które zakłócają szczęście i pokój – bo wydają się zagrażać szczęściu współmałżonka lub dzieci, o których się słusznie troszczymy. Pojawiają się życiowe burze w domu, w pracy: nieporozumienia, konflikty, choroby, kłopoty z dziećmi. Wszystkie te sytuacje stawiają nas w sytuacji bezradności, lęku. Co robić?

 

Świat chce dać nam swój pokój, ale pokój ludzki jest nietrwały: szczypta uznania, poczucie, że coś znaczymy, że inni się z nami liczą, że jesteśmy kimś. Słowa Jezusa „pokój wam”, po hebrajsku „szalom”, to bardzo intymne pozdrowienie, które życzy pokoju płynącego z intymnej komunii z Bogiem. Pokój, który przynosi Jezus, płynie z Jego obecności. On sam jest naszym pokojem, danym nam przez wiarę. Przyjąć przez wiarę pokój od Chrystusa, to przyjąć Jego osobę, to otworzyć na oścież drzwi naszego serca dla Niego. W  małżeństwa Jezus jest stale z nami obecny, jest Miłością, która wypełnia nasze małżeńskie i rodzinne  życie. Ale trzeba Go przyjmować, czyli trwać w przekonaniu, że wszystko, co On daje, jest dobre. Dopiero wtedy rodzi się w naszych sercach pokój. Jezus daje nam poczucie, że możemy zawsze liczyć na Niego. Wierzyć i kochać Chrystusa to kochać to, czego On chce, kochać Jego wolę. Jeżeli w naszym życiu jest dużo napięcia, lęku, nerwowości, to znaczy, że ciągle za mało w nas wyboru Chrystusa i Jego woli. Zwalczanie ludzkiego niepokoju nie polega na tym, by nie odczuwać go w sferze psychofizycznej, ale na tym, żeby temu lękowi nie ulegać, by wierzyć, że nigdy nie jesteśmy sami, że stale jest przy nas Ktoś, kto kocha nas i od kogo wszystko zależy. Musimy odróżniać istniejące w człowieku dwie sfery – sferę psychofizyczną i sferę duchową. Nie chodzi o to, by usunąć lęk, pośpiech czy niepokój ze sfery psychofizycznej, bo to jest niemożliwe. Chodzi o to, by w naszej postawie, a więc w sferze duchowej, która tę postawę dyktuje i formuje, nie było paniki, żeby panował w niej płynący z wiary pokój.

Słowo Boże:

(J 14,27) [Podczas ostatniej wieczerzy Jezus rzekł do Apostołów:] Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka!

(J 20,19) Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, [po zmartwychwstaniu] tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!»

(Flp 4, 6-7) [Bracia!] O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem!  A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie.

Katechizm Kościoła Katolickiego (273): Jedynie wiara może przylgnąć do tajemniczych dróg wszechmocy Bożej. Ta wiara chlubi się ze swych słabości, by przyciągnąć do niej moc Chrystusa. Najdoskonalszym wzorem tej wiary jest Dziewica Maryja, która uwierzyła, że „dla Boga… nie ma nic niemożliwego” (Łk1, 37), i która mogła uwielbiać Pana: „Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest Jego imię” (Łk 1,49)