Eucharystia w centrum życia rodziny

Rozmowa z ks. Robertem Wielądkiem, diecezjalnym duszpasterzem rodzin.

W Eucharystii objawia się pełnia miłości i odpowiedź na największy głód człowieka, jakim jest głód miłości.

Każdy człowiek chce być kochany. Od 15 lat sprawuję Eucharystię codziennie i ciągle czuję, że jest to głębia do odkrycia. Eucharystia to dar i tajemnica. Tajemnica, którą odkryjemy dopiero z perspektywy nieba. Zachęcałbym osoby, które niosą w sobie poczucie, że nie umieją kochać, że za mało doświadczają miłości, uważają, że nie potrafią kochać, by postawiły Eucharystię w centrum swojego życia.

Dlaczego tak ważne jest, by rodziny uczestniczyły w Eucharystii?

Eucharystia daje nam zasadniczą postawę, bez której nie ma rodziny, bo Eucharystia uczy nas, że mamy być darem dla drugiego. Taki jest Jezus w Eucharystii – On daje się w pełni. Przychodząc na Eucharystię jesteśmy zaproszeni do tego, by kochać. W komunii świętej przyjmujemy tę miłość, która chce przez nas w taki sposób kochać. Bez Eucharystii nie damy rady rezygnować z siebie, umierać dla siebie, przełamywać siebie, przekraczać siebie. Bez Eucharystii nie ma pięknej rodziny. Nie ma zasadniczej postawy człowieka jaką jest bycie darem. Sobór Watykański II w Gaudium et spes, w 24 punkcie mówi, że człowiek nie zrealizuje swojego człowieczeństwa inaczej jak poprzez dar z siebie („człowiek będąc jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego, nie może odnaleźć się w pełni inaczej jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego”). Bez takiej postawy nie będziemy szczęśliwi. Idąc na Eucharystię nie tylko widzimy pełną miłości postawę Jezusa, ale też Eucharystia uzdalnia nas do takiej postawy. Przypomina nam, że postawa Jezusa powinna być też naszym stylem życia. Nie przychodzę na Eucharystię, żeby obejrzeć przedstawienie teatralne, ale przychodzę, bo chcę tak żyć.

Miłość małżonków powinna być taka, jak na ołtarzu. Dlatego zawarcie sakramentu małżeństwa dokonuje się na Eucharystii. Tutaj się wszystko zaczyna i tutaj się karmimy w codzienności. Nieprzypadkowo ołtarz jest stołem. Z tego stołu czerpiemy pokarm do życia. Jeśli nie jesteśmy nakarmieni miłością, to z pustego i Salomon nie naleje. Nie damy miłości bez Eucharystii.

Czy wystarczy obecność na Eucharystii raz w tygodniu?

A czy wystarczy raz w tygodniu powiedzieć: kocham cię? Raz w tygodniu to jest minimum, ale w pewnym momencie człowiek i jego serce zaczyna odkrywać, że chce więcej. Obecności na Eucharystii nie można nakazać, tak jak nie da się nakazać kochać.

To smutne, jeśli ktoś swoją obecność na Mszy św. traktuje jako obowiązek do spełnienia. Im człowiek ma większy wgląd w siebie, większą świadomość siebie i tego, jak trudno jest kochać, tym bardziej będzie potrzebował tego wsparcia Eucharystii. Mała Tereska od Dzieciątka Jezus powiedziała: Gdyby ludzie znali wartość Eucharystii, służby porządkowe musiałyby kierować ruchem u wejścia do kościołów.

W jaki sposób zachęcić dzieci do uczestniczenia w Eucharystii?

Najskuteczniejszym sposobem zachęty są rodzice na Eucharystii i ich sposób jej przeżywania. Ale szkołą Eucharystii jest też wspólnota Kościoła. To zadanie dla nas wszystkich. My jakby wchłaniamy te dzieci do wspólnoty. Jeśli patrzymy na wszystkie dzieci, a nie tylko własne, z perspektywy rodziny, to wszyscy jesteśmy po to, żebyśmy się nawzajem prowadzili. To jest świadomość wspólnoty. Gorliwe uczestniczenie we Mszy św., śpiewanie, odpowiadanie, postawa, to wszystko tworzy atmosferę modlitwy, która kształtuje dzieci i młodzież, a nawet innych dorosłych. Uważam, że wszystkie Msze święte są rodzinne, bo Kościół jest rodziną. Wszyscy powinniśmy tak w tej Mszy św. uczestniczyć, by dziecko będąc przy swoich rodzicach, a rozglądając się dokoła uczyło się Eucharystii od nas wszystkich.

Jak utrwalić w rodzinach pragnienie życia Eucharystią?

Papież Franciszek mówi, że nasze życie utkane jest ze światłości i cienia, w związku z tym mamy mnóstwo radości i mnóstwo trudności i mamy to włączać w Eucharystię, oddawać Jezusowi. Przychodząc na Eucharystię przynoszę swój dar. W momencie złożenia darów, warto zastanowić się, jaki dar przynosimy Panu Bogu? Zaangażowanie w Eucharystię następuje w momencie, kiedy uświadamiamy sobie, że na ołtarzu składamy swoją rodzinę, swojego męża, żonę, nasze trudności finansowe, zdrowotne. Przynoszę Panu Bogu cały mój tydzień, wszystko, czym żyliśmy, a szczególnie przynoszę to, co trudne. Rodzi to wówczas pragnienie i nie jest tylko spektaklem, bo tam na ołtarzu dokonuje się walka o moje życie, o moją rodzinę. Tu następuje łączenie rodziny z Eucharystią. Zachęcałbym całe rodziny do obejrzenia filmu „Największy z cudów”.

Chęć trwania w obecności miłości Jezusa Eucharystycznego sprawia, że naturalnie wchodzimy w przestrzeń adoracji Najświętszego Sakramentu.

Odkrywanie Eucharystii dokonuje się w adoracji. Adoracja przemienia serce człowieka. Ciągle jednak za mało osób przychodzi na adorację. Za mało.

Procesja Bożego Ciała to także adoracja Pana Jezusa pod postacią eucharystyczną.

W procesji z Najświętszym Sakramentem wychodzimy, by powiedzieć światu, że wierzymy w Boga. Warto jednak przyjrzeć się, co my tak naprawdę temu światu pokazujemy swoją postawą. Często podczas procesji rozmawiamy, nie modlimy się, machamy do znajomych. Warto zastanowić się, ile osób nawróciło się widząc procesję Bożego Ciała? Ilu młodych, zobojętniałych ludzi, którzy gdzieś zza firanki przyglądają się tej procesji, stwierdziło, że też chcą z nami pójść. Czy jesteśmy znakiem przyciągającym dla świata, czy tylko folklorem? Procesja Bożego Ciała ma być znakiem wiary, że On jest Bogiem z nami. Warto postawić sobie pytanie, jakim świadectwem jest mój udział w procesji? Wychodzimy w procesji do świata i pokazujemy, jaki mamy Skarb i zapraszamy: Chodźcie z nami! On was kocha! – Czy jesteśmy takim znakiem? Dla mnie ubiegłoroczna procesja Bożego Ciała, która odbywała się na terenie przykościelnym, to była najpiękniejsza procesja, jaką widziałem. Cieszę się, że w tym roku jest podobnie.

Bardzo lubię w dniu Bożego Ciała wieczorem pójść sobie jeszcze raz trasą procesji. Uświadamiam sobie na nowo, że w mojej codzienności, ulicą, którą chodzę na co dzień, tego dnia Jezus mi przypomina, że jest tam zawsze, a nie raz do roku. Jezus mówi: to jest moja przestrzeń, ja w niej jestem obecny.

Rozmawiała Katarzyna Pawlak