Boga możesz spotkać w takim życiu, jakie masz

Kiedyś usłyszałam, że nasze codzienne życie można porównać do splątanych nitek na „lewej stronie” arrasu. Nie wiemy, czemu przechodzą obok siebie, krzyżują się, czasem supłają. Dopiero spojrzenie z dystansu na to, co powstaje po prawej stronie pozwala nam dostrzec rękę Boskiego Mistrza, który nasze życie opatrznościowo zaplanował. Rozważając obrazy z życia głównych adwentowych bohaterów: Elżbiety i Zachariasza, Jana Chrzciciela, Maryi i Józefa widzimy cały obraz, a przecież tyle sytuacji mogłoby się wydawać tylko splątanymi nićmi…. Rozpoczynający się Adwent jest dla mnie okazją do refleksji nad moją ludzką nieudolnością i nad Bożą opatrznością, która planuje tak mądrze każdy krok naszego życia.

Pan Bóg wie, co robi

Od lat spędzamy rodzinnie wolne, letnie chwile na Warmii, gdzie w niedzielę chodzimy do zaprzyjaźnionej parafii w Szczytnie. W tym roku ze smutkiem odkryliśmy, że dotychczasowy proboszcz tego miejsca ks. Andrzej Preuss zachorował kilka miesięcy wcześniej na nieuleczalną chorobę – stwardnienie zanikowe boczne. Jeszcze rok wcześniej pełen energii odprawiał Msze i dbał o swoją wspólnotę parafialną, w tym roku podczas liturgii siedział w wózku całkowicie skazany na pomoc innych. Po jednej z niedzielnych Mszy podeszliśmy, aby chwilę z nim porozmawiać, przekazać, że pamiętamy w modlitwie i podziękować za wcześniejsze lata spotkań w kościele. Widać było, że choroba szybko zabiera mu wszystko, co po ludzku ceniliśmy: charyzmę, głos, energię. Tylko oczy pozostały pogodne. Spojrzał na nas i bełkotliwym z powodu choroby głosem, z wysiłkiem, ale pełen przekonania powiedział: „Nie jest lekko, ale wiem, że Pan Bóg wie, co robi.” A potem puścił do nas oko i spytał mnie, czy mam dobrego męża. Spontanicznie odpowiedziałam z uśmiechem, że: „Bardzo dobrego, przecież Pan Bóg wie, co robi!”. To była dla mnie bardzo ważna rozmowa. Ona uświadomiła mi na nowo, że nam chrześcijanom potrzeba wielkiej ufności i wiary w to, że cokolwiek nam się w życiu przytrafia pochodzi od Boga i nie ma lepszego życia niż to, które nam Bóg zaplanował.

Czy Adwent może być owocny, kiedy jestem niedoskonały?

Żartobliwie mówiąc, mam już na karku swoje lata, a co za tym idzie mam za sobą wiele Adwentów. Uczciwie przyznam, że wiele z nich było dla mnie niesatysfakcjonujących, bo nie udało mi się osiągnąć nic specjalnego, zdarzało mi się nie dotrzymać postanowień, albo nie dotarłam na rekolekcje, bo zabrakło mi czasu… Czy w związku z tym, mogę sobie odłożyć duchowe starania i zmagania na później, na moment, kiedy będę miała więcej czasu, mniej codziennych obowiązków? Oczywiście nie.  Pamiętam, jak kiedyś moja koleżanka dzieliła się ze mną swoim odkryciem na modlitwie, kiedy zrozumiała, że nie musi „siebie nawrócić i  naprawić”, żeby poczuć się godną udziału w rekolekcjach ignacjańskich (to są rekolekcje w ciszy z indywidualnym prowadzeniem kierownika duchowego). Kiedy zrozumiała, że ma się oddać Jezusowi cała, bo to On jest lekarzem duszy, zdecydowała się na wyjazd i był on bardzo owocny, wręcz przełomowy w jej życiu duchowym.

Hasło rozpoczętego roku duszpasterskiego: „Posłani w pokoju Chrystusa”

Kiedy usłyszałam hasło tego roku duszpasterskiego pierwszą moją myślą było: O nie, tylko nie posłani! Mogę sobie tajemnicę Eucharystii celebrować, adorować, wyznawać, ale nie jestem gotowa wyjść na zewnątrz poza moją strefę intymności i bezpieczeństwa. W pierwszym odruchu pomyślałam, że to hasło, to misja dla kapłanów, osób konsekrowanych, katechetów i katechistów, ale nie dla mnie. Do tego mamy czas pandemii, no i wkoło tylu przeciwników Kościoła. To były pierwsze myśli podszytem lękiem, wygodnictwem i brakiem wyobraźni. Dziś coraz bardziej pozwalam, by to zaproszenie we mnie działało. Staram się zrozumieć, co dla mnie w domu, pracy, w środowisku sąsiedzkim znaczy to posłanie, którym kończy się każda Eucharystia: „Idźcie w pokoju Chrystusa”. Wierzę, że Duch przyjdzie z wyobraźnią miłości i że we właściwy sposób będę wiedziała, co uczynić, gdy Chrystus zapragnie mnie posłać. Przecież już teraz mnie posyła każdego dnia do moich Bliskich, którzy pragną zrozumienia i miłości nie tylko od święta, pod choinką, wśród drogich prezentów – jestem posyłana do nich codziennie w pokoju Chrystusa.

Panie, otwórz nasze serca, abyśmy przeżyli Adwent, pozwalając, byś nas prowadził Twoimi drogami.

Marta

PS Zastanawiałam się czy to tak wypada napisać publicznie o osobistych słabościach, zniechęceniach, obawach… Jednego jestem pewna – przed Panem nie stanę w ten Adwent inaczej, jak tylko szczerze, po prostu z całym bagażem moich niemocy, obaw i pragnień powszednich. Pan Bóg wie, co robi i jest ze mną we wszystkich sprawach mojego życia. I zapewniam, że z Tobą też, drogi Czytelniku.