Granice – które przekraczać, a które zachować?

Trwa wakacyjny sezon, mijają kolejne, długie i ciepłe dni. Czasem słońce, aż w nadmiarze, czasem niezaplanowany na urlop deszcz, czasem tęcza ucieszy oczy. Wielu z nas letni czas wykorzysta na podróże, wyjazdy, odpoczynek z dala od miejskiego pośpiechu i szumu. Rozjeżdżamy się w różne strony: niektórzy wyjadą na działki czy do rodziny, tradycyjnie wiele osób dotrze nad morze, w góry czy nad jeziora. Od celu wakacyjnych wypraw jednych dzieli kilkadziesiąt, innych kilkaset, a niektórych nawet kilka tysięcy kilometrów. Opuszczamy na chwilę bezpieczne domowe przystanie, gdzie wszystko mamy wygodnie zorganizowane, by zobaczyć trochę świata, zmienić otoczenie i podładować wewnętrzne akumulatory.

O Pawle z Tarsu, który przekroczył wszystkie możliwe granice

Rozmawiałam niedawno z przyjaciółką, która podzieliła się swoimi refleksjami po spotkaniu z pewną panią psycholog. Z rozmowy wynikało, że obecnie odchodzi się od rekomendacji przekraczania własnych granic komfortu do pojęcia poszerzania własnych granic komfortu. Zastanawiałyśmy się, czy w takim podejściu jest przestrzeń na nawrócenie, na całkowite oddanie się Bogu? Czy kultura życia w strefie komfortu nie usypia w nas współczesnych ewangelicznego wezwania do przemiany życia i nawracania się?

Tegoroczne wakacje spędzam w przestrzeni duchowej ze Świętym Pawłem – tym, który został przez Jezusa zupełnie wybity ze strefy swojego komfortu: dobrze urodzony i wykształcony, młody, ambitny, skuteczny i za to wszystko szanowany przez swoją żydowską społeczność. Upadek z konia pod Damaszkiem stał się dla niego, jakby symbolicznym wybiciem ze strefy komfortu. Spotkawszy Jezusa otworzył się na nowe życie w wymiarze duchowym, całkowicie zmienił swoje postępowanie, na nowo spojrzał na życiowe wartości. Służąc Jezusowi, którego wcześniej prześladował, wyruszył w drogę życia, docierając w nieznane miejsca, pomimo wielu niebezpieczeństw i niedogodności. Według różnych badaczy pokonał od 10 do 30 tysięcy kilometrów, głosząc Jezusa na trzech kontynentach.

Pływał przez morza, wędrował pieszo i konno, w skwarze po traktach rzymskich i po bezdrożach. Narażał się na wyśmianie, odrzucenie, prześladowanie i więzienie, ryzykując życie dla Jezusa. W swoim liście do Filipian napisał: „To wszystko, co było dla mnie zyskiem ze względu na Chrystusa uznaję za stratę.” Nie było dla niego takiego komfortu, którego nie byłby w stanie zostawić, aby służyć Temu, który pierwszy go umiłował. Święty Paweł przekraczał granice państw, kontynentów, ale i własne życiowe i dzięki temu niósł Ewangelię światu. Dał zaczyn wiary, który wciąż żyje i się rozwija w świecie pomimo niezliczonej ilości przeszkód zewnętrznych i wewnętrznych. Jedną z tych wewnętrznych przeszkód może być hedonistyczne poszukiwanie komfortu za cenę zaniedbywania własnego nawrócenia.

Rodzina strefą bezgranicznego bezpieczeństwa

Niedawno, podczas homilii ks. Andrzej, proboszcz naszej parafii, mówił o tym, że każdy święty ma swoją przeszłość, a każdy grzesznik ma swoją przyszłość. Homilia dotyczyła czytania z Pisma Świętego o chwastach wysianych między dobre nasienie w roli (Mt 13, 24-43). Opisuje ono, jak słudzy gospodarza pytają, czy wyrywać chwasty, które wyrosły między pszenicą. Gospodarz pozwolił rosnąć i pszenicy, i chwastom planując dopiero w chwili żniw zebrać chwasty i wyrzucić na spalenie. W słowach księdza padła ogromna pociecha, że nawet jeśli w naszych rodzinach pojawiają się chwasty grzechów, niewiary, oziębłości duchowej, to jednak warto czekać do chwili żniwa. Rodzice i dziadkowie trwający wiernie przy Bogu są fundamentem i skałą dla młodszych pokoleń, które w drodze życia mogą w pewnym etapie lekceważyć sprawy Boże, zafascynowani barwnymi chwastami świata doczesnego. Święty Paweł napisał: Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Przykład Szawła pokazuje, że nawet jeśli mamy wyznaczone granice dla swojej komfortowej pozycji, to sam Jezus może nas z nich przenieść w zupełnie inną rzeczywistość, taką która przynosi owoce na wieczność.

Marta (pisane w Grecji, w Filipia)