Beatyfikacja rodziny Ulmów

Przedstawiamy świadectwa osób, które uczestniczyły w parafialnej pielgrzymce do Markowej na beatyfikację rodziny Ulmów i na gorąco zechciały podzielić się z nami swoimi przeżyciami.

Na beatyfikację rodziny Ulmów zdecydowałam się w ostatnim tygodniu. Pomyślałam, że to wyjątkowe wydarzenie w skali światowej: wydobyte na światło dzienne męczeństwo całej rodziny, za wiarę jaką żyli Ulmowie. Wyruszyliśmy o 2.00 w nocy. Gdy dojeżdżaliśmy byłam pod wrażeniem ilości ludzi w różnym wieku i wielu rodzin z dziećmi, którzy w niedzielny poranek maszerowali na tę uroczystość. Rozpoczęcie miało być o godzinie 10.00, a my dotarliśmy na miejsce jeszcze przed 8.00. Ja nie lubię czekać, ale ten czas był dla mnie wspaniałym przygotowaniem. Na telebimach były wyświetlane zdjęcia rodziny, które zostawił Józef, a przez głośniki słychać było głosy młodych ludzi, jakby z amatorskiego teatru z młodości Wiktorii, w którym występowała. W bardzo prostej formie dzielili się wiadomościami o Józefie i Wiktorii, o ich młodości, edukacji, zainteresowaniach i codzienności – takie ploteczki. Zamknęłam oczy, by przysłuchiwać się tym pogawędkom. W ten sposób prowadzona głosami młodych przeniosłam się do dnia 7 lipca 1935 roku, do dnia ich ślubu. Młodzież wcieliła się w ich rolę i wybrzmiały słowa przysięgi małżeńskiej z ust Józefa i Wiktorii. Te słowa poruszyły mnie dogłębnie zapewne dlatego, że jestem świadkiem życia młodych na „kocią łapę”, że widzę rozpadające się małżeństwa, że widzę dzieci, którym brak rodziców, więc przykład Józefa i Wiktorii Ulmów, ich mocna więź oparta na Bogu jest dla mnie ogromnym umocnieniem, że w każdych najtrudniejszych czasach MIŁOŚĆ zwycięża i nie umiera, a ta beatyfikacja jest tego dowodem.

Małgorzata Szybińska

Decyzja o tym, żeby wziąć udział w tak niezwykłych wydarzeniach była jak jasny promień, który wskazał kierunek. Potem wszystko układało się pomyślnie, żeby ruszyć w drogę. W oczekiwaniu na mszę św. beatyfikacyjną, już w sektorach, do których zostaliśmy skierowani, modliłam się, słuchałam pieśni, wspomnień o rodzinie Ulmów, doświadczałam życzliwości obcych ludzi, którzy jakby nie odczuwali nużącego, prażącego słońca. Moje odkrycie z tego wyjątkowego dnia – bazą rodziny jest Miłość, która znaczenie i moc zyskuje dopiero w oparciu o Boże Słowo. Rodzina ufająca i odnosząca swoje życie do treści ewangelicznych zawsze znajdzie sposób, aby kochać drugiego człowieka. Słowo Życia rodzi Miłość, a ta jest jak jasny ciepły promień, który wzmacnia rodzinę i uczy przekazywać ją dalej. Rodzina Ulmów nie zatrzymała miłości dla swojego ogniska domowego, uczy nas, że im bardziej kochająca się rodzina, tym ma większy zasięg obejmowania zewnętrznym kręgiem miłości, tak szerokim, że trwa do tej pory. Wspaniałe jest też to, że od razu mamy błogosławioną: i pełną rodzinę dla całej rodziny, i dla każdego z członków rodziny z osobna: Wiktorię – dla kobiet, mam, aktorek itd., Józefa – dla mężczyzn, ojców, hodowców pszczół i jedwabników, sadowników itd., dzieci dla dzieci i ich pragnień, które tylko dziecko zrozumie, a dziecko nienarodzone dla wszystkich nienarodzonych. Każdy ma orędownika i wsparcie błogosławionego. Błogosławiona Rodzino Ulmów, módl się za nami. „Błogosławiona Rodzino Ulmów, wzorze miłości bliźniego, uproś u Boga, by każdy z nas umiał, kochać drugiego jak siebie samego.”

Anna Szopa-Tyszecka

Beatyfikacja Rodziny Ulmów jest dla mnie wyjątkowo ważnym i bliskim wydarzeniem. Pracuję w szkole i wstawiennictwo tak wspaniałej Rodziny jest bardzo potrzebne w dzisiejszych czasach, gdy środowisko rodzin pokonuje wiele trudności zewnętrznych i wewnętrznych. Kolejnym powodem mego uczestniczenia w pielgrzymce do Markowej było pragnienie dziękczynienia za miłosierną postawę przyjęcia pod swój dach potrzebujących pomocy Rodzin żydowskich. Mój dziadek przechowywał również Żydówkę Marysię i zostałby rozstrzelany wraz z Rodziną, gdyby nie jeden z niemieckich oficerów, który ostrzegł go, że był donos i będzie rewizja. Podczas pielgrzymki chciałam podziękować za każde dobro, które Bóg Miłość Nieskończona daje nam doświadczać i dzielić się dzięki Jego Łasce i Miłosierdziu.

S. Małgorzata

Dowiedziałam się ostatnio, że moja babcia ukrywała w domu 7-letniego żydowskiego chłopca, tuż po tym jak straciła swojego 6-letniego synka. Do Markowej pojechałam więc z osobistą intencją wdzięczności za moją rodzinę. Kiedy zapisałam się na wyjazd zaczęły piętrzyć się różne problemy, które jednak ustąpiły tuż przed wyjazdem. Mam odczucie, że rodzina Ulmów promieniuje miłością i jest nam teraz bardzo potrzebna, by roznosić miłość we wszystkich rodzinach. Dowodem na to jest chociażby telefon od mojego syna, który odebrałam jak wracaliśmy z pielgrzymki, a prawie w ogóle do mnie nie dzwoni, ostatnio chyba w styczniu, a mieszka daleko. To była serdeczna rozmowa. Rodzina Ulmów promieniuje miłością. Telefon od syna jest moim osobistym cudem i dowodem na to.

Małgosia