Ojcowie mówią

Zwyczajowo 23 czerwca ojcowie świętowali dzień ojca. Nie obyło się bez prezentów, laurek, niespodzianek i ciepłych słów od dzieci w różnym wieku. Za chwilę wakacje i czas na wspólny, rodzinny odpoczynek. Przy tej okazji zapytaliśmy ojców z naszej parafii, w jaki sposób lubią spędzać wolny czas z dziećmi oraz jakie wartości starają się przekazać swoim dzieciom.

Wojciech: Z dziećmi lubię siedzieć przy stole. I niekoniecznie muszę coś mówić. Lubię siedzieć i słuchać jak oni ze sobą rozmawiają. Jest to dla mnie ważne i piękne. Jest to jeden z ważnych i niespodziewanych prezentów, że nasze dzieci mają relację ze sobą. Lubię być z dziećmi. Stół jest u nas ważnym miejscem, gdzie coś się mówi i kogoś się słucha.

Wychowanie moich już dorosłych dzieci można ocenić po owocach. To co jest dla mnie ważne w wychowaniu i co w dzieciach się odzywa i bywa czasem trudne, to otwartość na innych, na ich potrzeby, gotowość do dzielenia się swoim czasem, tym co umiem czy tym, co mi Pan Bóg dał w sensie zdolności, predyspozycji. Widzę w nich gotowość dzielenia się tym, co dostali nie tylko ze względu na siebie. W naszej rodzinie wiele rzeczy było naturalnych, jak wspólna modlitwa wieczorem, troska o rodzinę szerszą niż ta domowa, zwłaszcza starszych, pamiętanie o nich. Nauka nie była najbardziej istotna, choć była oczywista, więc to się działo po prostu i nie stanowiło centrum moich zainteresowań jako ojca. W domu też z dziećmi czytaliśmy dużo książek i przywiązywaliśmy do tego ogromną wagę.

Edward: Kiedy dzieci były małe, było nam ciężko, bo musieliśmy z żoną pracować, ale zawsze staraliśmy się nawet w wolnym czasie pamiętać o Panu Bogu i z dziećmi uczestniczyć w różnych praktykach religijnych, by przekazać im to, co sami wynieśliśmy z domu – wiarę i miłość.

Dla mnie najważniejsze było i jest, by dzieciom przekazać prawa Boże. Pochodzę z rodziny, w której wiara była na pierwszym miejscu i widzę, jakie to ważne w życiu i jak czyni życie wartościowym i pięknym. Żyję, by wielbić Pana Boga i chwalić Matkę Najświętszą i wszystko, co mogę dać już dorosłym dzieciom, to świadectwo mojej wiary i radość życia dla Pana Boga.

Paweł: Bardzo lubię z dziećmi spacerować nad jeziorem, chodzić na basen, jeździć na rowerze, a nawet zabierać je do restauracji. Nauczyłem się też cieszyć byciem z nimi na placu zabaw. Ostatnio z trzema innymi ojcami na zakończenie przedszkola wybraliśmy się z córkami w góry. Wędrowaliśmy i było bardzo fajnie i wesoło.

Swoje dzieci chciałbym wychować na dobrych ludzi. Pragnę, żeby były szczęśliwe i żyły wartościami, które przynoszą fundamentalne szczęście.

Kamil: Najbardziej lubię spędzać czas z dziećmi czytając im książki albo organizując im jakieś ciekawe wyprawy.

Swoim dzieciom staram się przekazywać wiarę. Często im powtarzam, że najważniejsze, by byli w życiu dobrymi ludźmi. Żeby nie uczestniczyli w pędzie za karierą i bogactwem, tylko by zawsze na pierwszym planie stawiali dobro.

Tomasz: Mam bardzo mało wolnego czasu, ale jak go już wygospodaruję, to staram się poświęcić go oddzielnie każdemu dziecku, żeby trochę czasu pobyć z każdym z osobna. Ważne, by dzieci miały choć przez chwilę tatę na wyłączność i mogły podzielić się swoimi sprawami. Ze starszymi więcej rozmawiam, spacerujemy. Najstarszą córkę zabieram na zakupy i wtedy gadamy, zaś najmłodszy potrzebuje pobaraszkować czy poukładać klocki. Staram się ten swój czas dzielić pomiędzy wszystkie dzieci.

Mam wrażenie, że ich ukształtowanie nie do końca ode mnie zależy. Ja ze swej strony uczę ich prawdomówności, bohaterstwa, braterstwa itp., a jak będzie nie wiem. Staram się pokazywać im świat wartości, cnót tłumacząc, co one mogą spowodować w ich życiu. Wszystko, czego doświadczamy ma nas kształtować. Pozwalam też dzieciom na swobodne działanie, na popełnienie błędu, na sparzenie się. Chcę im pokazać rzeczywisty, realny świat ze wszystkimi jego stronami, nie tylko tymi różowymi. Pokazuję też, że życie nie jest tylko tu i teraz, że zmierzamy do wieczności i warto żyć tak, jakby dany dzień miał być ostatni i trzeba się starć, żeby nie wyszło słabo. Dzielę się z dziećmi doświadczeniem wiary.

Tomasz: Ze swoimi dziećmi lubię spacerować i chętnie spędzam też czas z nimi na wycieczkach rowerowych.

Najważniejsze w ich wychowaniu jest dla mnie, by przekazać im wartości chrześcijańskie.

Andrzej: Dorosłe dzieci już nie bardzo chcą spędzać ze mną czas, bo moje pomysły nie są już dla nich atrakcyjne. Zaś kiedy dzieci były małe to najczęściej wyjeżdżaliśmy do teściów na wieś i tam spędzaliśmy czas jak to na wsi, bo nie było nas stać na wspólne wyjazdy np. nad morze. Dzieci oczywiście wyjeżdżały na kolonie, obozy, wyjazdy z kościoła, ale wspólnych, rodzinnych wyjazdów nie mieliśmy.

Specjalnego planu na wychowanie dzieci nie miałem, ale starałem się własnym przykładem pokazywać im wartości, które są ważne w życiu jak chociażby uczciwość. Starałem się mniej tłumaczyć, a więcej być dla nich wzorem. W różnych sytuacjach kryzysowych rozmawialiśmy. Sam straciłem ojca bardzo dawno temu i nie pamiętam nawet, co mój ojciec chciał mi przekazać, dlatego sam uznałem, że życie będzie weryfikować wszelkie moje plany i ja po prostu muszę trwać i być przy dzieciach, a wydarzenia bieżące będą okazją do ich kształtowania. Sam uczyłem się na własnych błędach, dlatego ważne było dla mnie, by moje dzieci umiały wyciągnąć wnioski z różnych sytuacji, które je spotykały i jeszcze spotkają.

Adam: Najbardziej lubię z dziećmi chodzić po górach.

Pedagogika mówi, że to rodzice przekazują wartości, aczkolwiek w tej chwili z doświadczenia moich dzieci widzę, że my wartości jako rodzice jednak nie przekazujemy, tylko sami żyjemy tymi wartościami i jeżeli dzieci będą chciały, to też będą tak żyły, a jeżeli nie to i tak wybiorą swoją drogę. Jako ludzie Kościoła jesteśmy zorientowani na Chrystusa i takie wartości chciałbym zobaczyć u swoich dzieci.

Dariusz: Z synami bardzo lubimy windsurfing. I Jeśli tylko możliwe spędzamy tak nasz wolny czas od 10 lat. Lubimy też jeździć na rowerach. Sport jest naszą wspólną pasją.

Wiara, nadzieja, miłość, dobroć i inne wartości nie są dla mnie przekazywalne w formie teoretyzowania. To przekazuje się poprzez wydarzenia w życiu. Siadam i rozmawiam o konkretnej sytuacji, w jakiej każdy z synów się znajduje. Kiedy któryś choruje, rozmawiamy o chorobie, kiedy się zakocha, to o miłości, kiedy popełni błąd, zastanawiamy się jak go naprawić. Życie nas prowadzi. I choć bardzo dużo pracuję, to w sytuacji, która tego wymaga, staram się być z nimi. Rozmawiamy nawet godzinę, jeśli potrzeba.

Michał: W wolnym czasie staram się zachęcać dzieci do wyjścia z domu, do wypraw związanych z historią czy podziwianiem piękna ojczyzny. W planach mam teraz Palmiry i Twierdzę Modlin. Bardzo lubimy wyjeżdżać i staram się wybierać takie miejsca, które dla dzieci będą ciekawe. Kiedy były młodsze i byliśmy nad morzem, to każdego dnia budowaliśmy zamek, a potem rozgrywaliśmy jakąś grę czy atak i obronę zamku.

Uważam, że ojciec powinien być pierwszym, który będzie kierował dzieci ku Ojcu w niebie. Odczytuję to jako zadanie dla siebie. Oczywiście z uwzględnieniem wnikliwych uwag żony i jej wsparcia, żeby to zadanie wykonać jak najlepiej. Jest to bardzo trudne we współczesnym świecie. Mam wrażenie, że współczesny świat stara się zdyskredytować ojca w życiu dzieci. W mediach cyfrowych robi się wszystko, by oddzielić dzieci od rodziców, szczególnie od ojców. Dlatego lubię te nasze wyprawy, kiedy nie używamy telefonów, telewizji, komputera, tylko ze sobą rozmawiamy. To jest czas na nawiązanie relacji. Staram się też zabierać dzieci do muzeów, żeby w obudzić w nich ciekawość świata. Niestety obecna, trudna sytuacja, kiedy wszyscy jesteśmy uzależnieni od mediów, sprawia, że mamy utrudniony dostęp do naszych dzieci. Media zabierają nam czas i uzależniają. Szczególnie teraz po pandemii widać, co się stało i co się dalej dzieje z młodzieżą, zwłaszcza tą dorastającą, która została przywiązana do komputerów i telefonów trochę na siłę. Rodzice wprawdzie mają prawo do uczenia dzieci zasad, ale jest to burzone przez odgórne rozporządzenia. Rodzic, który przykładowo nie chce, by jego małe dziecko korzystało z komputera, jest przymuszony np. przez system edukacji. Burzy to autorytet rodzica. Polecam film „Dylemat społeczny”, który jest świadectwem
byłych menagerów, którzy pracowali w gigantach technologicznych jak fecebook, google, instagram i opowiadają jak się prześcigali, by stworzyć możliwie jak najlepszy i najskuteczniejszy model, który najsilniej uzależni potencjalnego użytkownika, bez znaczenia starszego czy młodszego. Tworzono wszystko, by odciągnąć człowieka od rzeczywistego świata. Odczuwamy sami już konsekwencje tego działania, które uderza bardzo mocno w relacje, w rodzinę. Ojciec wprowadzając w dorosłe życie powinien dawać dziecku pewność, oparcie, umiejętność zarządzania swoim życiowy ryzykiem, a w wirtualnym świecie, od którego dziecko jest uzależnione, ciężko to zrealizować. To odcinanie dziecka od ojca. Jeżeli ojcowie nie zadbają, nie zawalczą o to, by relacje w rodzinie były na pierwszym miejscu, to niestety wielu młodych ludzi pozostanie zagubionych i bezradnych, z depresją i potrzebą terapii. To ogromne wyzwanie dla nas, by pomóc dzieciom odnaleźć się we współczesnej rzeczywistości, by nabyły umiejętność korzystania z mediów elektronicznych, a nie uzależniały się od nich.

Wysłuchała i zanotowała Katarzyna Pawlak