Domowe archiwum

C. Norwid: Przeszłość to dziś, tylko cokolwiek dalej….

Rozmawiałam ostatnio ze znajomą Panią, babcią ósmoklasistki. Wnuczka tej znajomej nie chciała, nie potrafiła przeczytać „Kamieni na szaniec” Aleksandra Kamińskiego. Historia utrwalona w lekturze szkolnej była dla niej zupełnie oderwana od jej rzeczywistości, była nieatrakcyjną fikcją. Nie kojarzyła się z niczym.

Z mojej rozmowy z babcią wynikło, że w tej rodzinie nie było zwyczaju opowiadania o doświadczeniu wojny, o głodzie, strachu jaki przeżywała rodzina w czasie nalotów, o jedynej szmacianej lalce jaką miała babcia, jako mała dziewczynka. Już dawno temu uznano, że to nieciekawy temat.

Świat wokół nas zmienia się bardzo szybko. Zmianie ulega sposób komunikowania się ludzi, przekształceniu ulega  świat rzeczy, przedmiotów, cała materialna strona naszego otoczenia.  Starsi nie nadążają za tempem zmian, zaś młodsi nie zastanawiają się nad nim, nie zauważają go. Świat jest dla nich oczywisty, taki ma być. Dlatego właśnie my,  ludzie starszego pokolenia, mamy obowiązek zadbać o komunikację z młodym, najmłodszym pokoleniem. Aby to robić skutecznie odpowiedzmy sobie na pytanie, czy rozmawiamy z naszymi wnukami o historii rodziny. Czy sami uznajemy tę historię za ważną? Czy jesteśmy dumni ze swoich przodków, nawet jeżeli byli ludźmi skromnymi, ubogimi. Czy opowiadamy dzieciom o zawodach rolniczych, rzemieślniczych, o wsiach i małych miasteczkach, z jakich być może, wywodzą się nasi przodkowie?

Warto szukać swojego sposobu na przekazywanie wiedzy o rodzinie i o przeszłości rodziny i kraju. Każdej rodziny. Opowiadajmy po prostu o tych, którzy byli przed nami. Bohaterem rodzinnej opowieści może być żołnierz, powstaniec, partyzant, ale też rzemieślnik, chłop, kupiec, babcia, która w niedzielę gotowała rosół i parowała kartofle dla świń. Postarajmy się ocalić ich codzienność, tak, aby poznali ją późni wnukowie, którzy nie mają szans poznać minionego świata. Tylko my możemy im go pokazać, i o nim opowiedzieć. Mówiąc z szacunkiem i miłością o naszych bliskich, uczymy młodych poczucia godności i szacunku do samych siebie.

Jest niezwykle ważne, aby młodzież znała historię swojej rodziny, jej pochodzenie. Nawet jeżeli nie jest to historia bohaterska, nawet jeżeli jedyną zasługą rodziny  było przetrwanie w trudnym czasie wojny.

Jeżeli nie będziemy rozmawiać z dziećmi o historii rodziny, nie będziemy mieli odwagi poruszać trudnych być może tematów z tą historią związanych, nasze dzieci będą bezradne wobec otaczającego je świata, nie będą rozumiały przeszłości, nie będą rozumiały nas i siebie. Historia jest bowiem nauczycielką życia.

Ważne jest także, abyśmy niczego nie robili na siłę. Nie narzucali swoich przekonań, ani wartości. Po prostu spróbujmy czasami odnieść się do swojego dzieciństwa, czy historii z dzieciństwa dziadka.

Jestem przekonana, że poznanie realiów okupacyjnych pomoże współczesnemu, zadbanemu, bezpiecznemu dziecku zrozumieć bohaterów lektur szkolnych. Jest na to kilka metod:

Dobrym sposobem na nawiązanie kontaktu z młodym pokoleniem w sprawie przeszłości i jej związku ze współczesnością jest  na przykład porządkowanie archiwum domowego. Jeżeli mamy w domu stare zdjęcia, listy pisane ręcznie, papierowe dokumenty, to mamy skarby, o które należy zadbać. Dziś stanowią one muzealne zabytki. Coraz rzadziej posługujemy się pismem ręcznym. Kształt odręcznego pisma to artefakt przedstawiony na kolumnach zdobiących Bibliotekę Uniwersytecką. Pismo wykonane ręką człowieka potraktowano jako obiekt muzealny, wartą utrwalenia zdobycz cywilizacji.

Można posegregować nasze domowe zdjęcia i dokumenty poczynając od najstarszych do nowszych.  Warto opisać na osobnej kartce, kto jest na zdjęciu, gdzie wykonano zdjęcie i kiedy je wykonano.

Można podczas segregowania zdjęć  zastosować jeszcze inne kryterium, kryterium rodzinne. Osobno grupujemy zdjęcia w porządku chronologicznym z podziałem na rodziny. Rodzina mamy, taty, dziadkowie, znajomi.

Inny sposób: Można też utrwalić  przeszłość  spisując  wspomnienia. Znaczenie spisanych wspomnień jest nieocenione. Jakże często, po czasie, uświadamiamy sobie, że najbliżsi, odchodząc, zabierają ze sobą pamięć o przeszłości, której już nigdy nie poznamy. Dlatego pytajmy póki czas.

Zachęcajmy do pisania, a nawet nagrywajmy rozmowy o przeszłości.

Należy zauważyć, że współczesna technologia umożliwia udostępnienie naszych zbiorów. Zeskanowanie archiwum pozwala je prezentować i dzielić się naszymi odkryciami bez konieczności pozbywania się cennych pamiątek.

Oto jedno z moich ulubionych zdjęć odnalezione w Internecie. Nie pochodzi z mojego archiwum, ale jestem wdzięczna Komuś, kto je zamieścił na lokalnej zwoleńskiej stronie internetowej.

Nazwałam je: Wszystkie drogi prowadzą do domu.

Zdjęcie przedstawia Zwoleń w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Do kościoła pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego prowadzi nieistniejąca już ulica Piłsudskiego, dawniej Szkolna, jeszcze dawniej Garncarska.

Wieża kościoła została nadbudowana w latach dwudziestych z inicjatywy  komitetu obywatelskiego, którego jednym z uczestników był mój Dziadek.

Okazały piętrowy budynek po lewej stronie to szkoła podstawowa, którą ukończył mój Tata. Za szkołą jest mały murowany domek. To dom rodzinny mojego Taty. I jeszcze ten chłopiec na rowerze, odwrócony od fotografa, spogląda w stronę kościoła… Jest wczesna wiosna…

Porządkowanie archiwum domowego i rozmowa z wnukami, dziećmi o odnalezionych zdjęciach to doskonałe zajęcie na długie listopadowe wieczory.

Małgorzata Rubiec-Masalska