Festyn 2013

 

W niedzielę 22 września odbył się już czwarty w historii naszej parafii festyn. Uroczystości towarzyszył ciekawy program artystyczno-muzyczny,  pyszne kulinaria i miła rodzinna atmosfera. Każdy mógł naleźć coś dla siebie.


Przypomnijmy sobie jeszcze raz jak to było…

Wśród tłumu znajomych i sąsiadów godziny mijały szybko, a pogoda nie przeszkadzała w świętowaniu.

W tle słyszę krzyki rozbawionych dzieci. To grupka maluchów skaczących na trampolinie.
Podchodzę do chłopaka, który czuwa nad stanowiskiem zabaw.
– Pilnuję, żeby dzieciaki się nie połamały – mówi z uśmiechem. I dopowiada jeszcze, że to stanowisko na festynie zawsze jest jemu przydzielane. Kuba Urbański czuwa nie tylko nad bezpieczeństwem, ale dba także o porządek. Dowiedziałam się, że jednorazowe wejście zajmuje 3 minuty. Kuba zapewnia mnie, że nie miał nigdy problemów z dziećmi, ale po chwili w sekrecie dodaje, że dużym ułatwieniem jest bliska obecność rodziców. Nasza rozmowa jest krótka, bo chłopak co chwila zerka na bawiące się dzieci i musi wracać do obowiązków. A ja ruszam dalej, docieram do dużego białego namiotu, w którym od samego rana odbywają się zabawy dla dzieci. Teraz leżą tam tylko rysunki. Gromadka dzieci „okupuje” stoliczek przy wejściu. Ledwo docieram do pani Małgosi Morawskiej, która sprawuje pieczę nad tym stanowiskiem i pytam z ciekawością:
– Co tutaj się dzieje?
– Mamy aniołki, listki, grzybki, słoneczniki, wszytko gipsowe.
Odlewałyśmy je z siostrą Barbarą cały tydzień.
Dzieci to kolorują akwarelami. Bardzo fajnie włączają się rodzice. Największym wzięciem cieszą się serduszka, bo są chyba najprostsze do pokolorowania. Okazuje się, że to nowość na naszym festynie i może dlatego cieszy się ogromnym zainteresowaniem.
– Tutaj cały czas dzieci krążą. Czy festyn jest większy niż w poprzednim roku? Oj, trudno mi powiedzieć, bo cały czas jestem na posterunku i nie wychodziłam jeszcze z namiotu – tłumaczy pani Małgosia.
Zostawiam więc kolorowe gipsowe aniołki i ruszam w dalszą podróż pomiędzy stanowiskami. Mijam stoły z pysznie pachnącą karkówką, kiełbaskami, pierogami, bigosem oraz słodyczami i na chwilę przystaję, by przyjrzeć się tegorocznym cegiełkom książkowymi.

 

Idąc dalej, zostaję zatrzymana przez panią z koszykiem, która zachęca mnie do udziału w losowaniu, pod hasłem „Każdy los wygrywa”. Ponieważ pani Ewa Nowak jest z Fundacji św. Józefa, która w tym roku była odpowiedzialna za zorganizowanie loterii, próbuję dowiedziećsię, jakie jest zainteresowanie tą grą.

– Rano pogoda była niepewna i może dlatego nie było dużo osób. Ale potem poprawiło się. Mieliśmy około 800 losów dla dzieci i zaglądając do koszyka, dodaje – dziecięce losy już zostały sprzedane, zostało jedynie około 150 losów dla dorosłych.

Moją uwagę odwraca muzyka dobiegająca ze sceny. To już kolejne występy. Rano przedstawiane były magiczne sztuczki dla najmłodszych, potem było świadectwo młodzieży z wyjazdu do Rio de Janeiro, po czym śpiewano pieśni biesiadne z chórem parafialnym pod batutą pana Pawła Moszkowicza, a potem odbył się koncert muzyki zespołów Sonet i Klezmersi. Stanęłam obok zasłuchanego chłopaka w słomkowym kapeluszu, wyglądającego, jakby wrócił dopiero co z wakacji. Okazało się, że to jeden z naszych ministrantów, a zarazem parafianin od 17 lat – Stanisław Bartold. Widać było, że Staszek nie chciał tracić – jak to sam nazwał „świetnej muzyki” – więc nie rozmawialiśmy długo.Na odchodnym polecił mi jeszcze przepyszną karkówkę.

Zaraz zacznie się wielkie losowanie głównych nagród – wszyscy chcą wygrać damskie futro. Zanim to nastąpi, porozmawiałam z panią Krystyną Marciniak.

– Jesteśmy bardzo zadowoleni – mówi pani Krystyna, która co roku przychodzi na festyn parafialny.
–  Za każdym razem jest inaczej. Główna różnica pomiędzy rokiem ubiegłym, to według mnie, więcej stołów dla gości i więcej smakołyków.

Pani Krystyna bardzo docenia pracę organizatorów. Twierdzi, że tutaj czuje się jak w wielkiej rodzinie.
I ma nadzieję, że tradycja urządzania festynów będzie kontynuowana. Na dzisiejszą uroczystość zabrała ze sobą całą rodzinę, która właśnie wzięła udział w loterii. Mąż pani Krystyny wygrał kryształowe talerzyki, córka i jej narzeczony książki. Wszyscy są zadowoleni z wygranych, choć narzeczony dodał z uśmiechem, że trochę się zawiódł, bo ostatnim razem zdobył bardzo praktyczną wygraną – ściereczki kuchenne.

Loteria dobiegła końca. Okazało się, że główną nagrodę dostał pan Robert, który z dumą nałożył na siebie damskie futro przy towarzyszących mu wiwatach i oklaskach publiczności. Pozostałe nagrody także były bardzo atrakcyjne, ale nie sposób ich wszystkich wymienić. Festyn zakończył się Mszą Świętą o 18.00, po której najwytrwalsi parafianie bawili się jeszcze długo na zabawie tanecznej.