BŁOGOSŁAWIONA RODZINA
Zgodnie z decyzją papieża Franciszka, beatyfikacja Wiktorii i Józefa Ulmów oraz ich siedmiorga dzieci zamordowanych 24 marca 1944 r. przez Niemców za ratowanie Żydów, odbędzie się 10 września 2023 r. w Markowej, w miejscu ich męczeńskiej śmierci. Po raz pierwszy Kościół beatyfikuje rodzinę wraz z dzieckiem nienarodzonym.
Popatrzmy na portret rodziny Ulmów. Tak naprawdę są to nałożone fotografie autorstwa samego Józefa. Przedstawia ona wszystkich członków rodziny. Choć portret w założeniu stanowi kompozycję statyczną, w tym przypadku trudno stwierdzić, by ktokolwiek pozował do zdjęcia. Nawet najbardziej skupiony Józef wpatruje się w obiektyw, jakby zaniepokojony o jakość procesu fotografowania. Wiktoria obserwuje zachowanie dziecka, które trzyma na lewej ręce. Ono z kolei bawi się zerwanym kwiatkiem. Władziu, który zajmuje centralne miejsce fotografii, spogląda w stronę aparatu, na chwilę tylko odrywając wzrok od przedmiotu, którym się bawi. Najstarsza Stasia, karmi Antosia. Basia i Franuś również nie interesują się faktem powstającej fotografii. Fakt robienia zdjęcia nie był w stanie zatrzymać rodziny w jej naturalnej dynamice. W tej rodzinie „dzieje się” życie. Trwa wymiana spojrzeń, czułości, służby, opieki, zainteresowania. Nie ma w niej miejsca na nudę, próżnię, bezczynność.
Dla Józefa i Wiktorii rodzina była pasją życia. Świadczą o tym fotografie Józefa. Większość z nich dokumentuje codzienność jego żony i dzieci. Józef dużo czasu spędzał poza domem: np. robiąc zdjęcia, włączając się w sprawy społeczne, doskonaląc sztukę sadownictwa, którą chętnie dzielił się z sąsiadami. Po wszystkich zajęciach wracał jednak do miejsca i osób, wśród których był autentycznie sobą.
Wspominający Ulmów twierdzą, że Józef i Wiktoria uzupełniali się. On był osobowością silną, dominującą, ale decyzje konsultował z żoną. Ona z kolei była raczej wycofana, znajdowała w Józefie pewne oparcie. Potwierdzeniem cnoty współodpowiedzialności okazują się zdjęcia. Na jednym z nich Wiktoria wiesza pranie otoczona dziećmi. Na innym Józef nosi wodę w wiadrach zawieszonych na ramionach. Ta niby „szara” codzienność wiejskiej rodziny składa się na obraz miłości.
Józef i Wiktoria przekazali życie siedmiorgu dzieciom. Choć wielodzietność cechowała w ich czasach wiele rodzin (Wiktoria miała trzynaścioro rodzeństwa), płodność małżonków z Markowej potwierdza ich miłość, która nie szuka swego, ale zawsze dobra drugiej osoby, również tej, którą powołuje do życia.
Wreszcie heroiczny akt przyjęcia we własnym domu żydowskich rodzin dowodzi miłości, która w przypadku Ulmów (jak w wielu podobnych rodzinach) doszła do poziomu „nadmiaru” i wychodzi poza krąg najbliższych. To miłość, która zagarnęła kolejny krąg, wbrew tragicznym okolicznościom wojny.
Według zeznań świadków, Józef na rady, by pozbyć się Żydów miał odpowiadać: „Ja ich z domu nie wyrzucę”.
Rodzina, która „nie ma czasu” na to, by zatrzymać się na moment fotografowania, uzupełnianie się małżonków, pasja życia w rodzinie, codzienne wyzwania, płodność, szukanie dobra drugiej osoby, Miłość, która nie wyrzuca, a przyjmuje – to wszystko składa się na obraz życia, które pulsuje pomiędzy rodzicami i dziećmi. Życie, które chce się rozdać poza rodzinny dom, otwierając go przed prześladowanymi. Wszystkie te cechy nie są jedynie przykładem pięknej miłości. Dla chrześcijan są czymś znacznie większym. Pisze o tym papież Franciszek: „Owocne relacje małżonków stają się obrazem, służącym do odkrycia i opisania tajemnicy Boga kontemplowanej przez chrześcijan poznających w Trójcy Świętej Boga Ojca, Syna i Ducha miłości. Trójjedyny Bóg jest komunią miłości, a rodzina jest jej żyjącym odzwierciedleniem” (Franciszek, Adhortacja Amoris laetitia, O miłości w rodzinie, 11).
Radość w rodzinie Ulmów
Józef Ulma był zapalonym gospodarzem, fotografem, członkiem Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej oraz Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici”. Współtworzył Spółdzielnię Zdrowia, a przez jakiś czas był kierownikiem markowskiej mleczarni. Miał też pasje związane z techniką, jak udoskonalanie narzędzi pszczelarskich, stworzenie elektrowni wiatrowej czy samodzielne skonstruowanie aparatu fotograficznego. Był kreatywny i pełen zapału. Świadkowie wspominają go jako społecznika, poszukującego ludzi do współpracy. Wyznawał zasadę „Dobro moje, dobrem innych”. Widać to chociażby w doszkalaniu sąsiadów w sztuce sadownictwa. Józefa cechowała też pewna nieustępliwość, upór w dążeniu do maksymalizacji efektu pracy, można powiedzieć, perfekcjonizm. Jeśli czegoś się podejmował, chciał być w tym konsekwentny, chciał doprowadzić dzieło do maksymalnego efektu. Takim pozostał w pamięci bliskich i sąsiadów.
Jest jeszcze jedna cecha Józefa. Choć na wielu zdjęciach jego twarz jest raczej surowa, wspomina się go jako człowieka o dobrym poczuciu humoru. Dowodem może być zdjęcie zrobione przed budynkiem mleczarni, w towarzystwie pracowników, czy lepiej, twórców tego dzieła.
Pasja życia Józefa udzielała się jego rodzinie. Świadkowie zapewniają, że dom Ulmów był otwarty dla każdego, panowała w nim ciepła atmosfera. O samych małżonkach mówiono „nigdy nie narzekali”, a inni dodawali, że jako sąsiedzi żyli „bez konfliktu z kimkolwiek”.
Radość rodzi się ze świadomości, że jest się nieskończenie kochanym przez Boga (por. Evangelii Gaudium, nr 6). Papież Franciszek zaznacza, że radość pomnaża się we wspólnocie, gdzie każdy służy swoim darem. Taka radość „czyni nas zdolnymi do radowania się dobrem innych” (por. GE 128). Zdaniem papieża, to więź z Jezusem przynagla nas, „abyśmy oddawali wszystkie nasze charyzmaty na służbę innym (por. GE 130)”. Taką radość musiał przeżywać Józef Ulma, który dzielił się swoimi pasjami i wiedzą.
Łaska odwagi
Ulmowie to rodzina tych, którzy ryzykowali. Rodzinne więzi, pasje, zaangażowanie społeczne, gościnny dom okazują się składnikami świętości. Zdaniem Franciszka to święci „zaskakują, wyrywają z raz urządzonej egzystencji, bo ich życie wzywa nas do porzucenia spokojnej i znieczulającej przeciętności” (Franciszek, Adhortacja Gaudete et Exsultate, O powołaniu do świętości w świecie współczesnym, nr 138).
Jednym z najmocniejszych śladów przezwyciężenia marazmu i narzekania na okoliczności jest napis, który przedwojenni Markowianie umieścili nad swoją spółdzielnią zdrowia: „Tylko słabi czekają na sprzyjające warunki – silni stwarzają je sobie sami”.
Zwyczajni święci
W czasie procesu beatyfikacyjnego zapytano nieżyjącego już dzisiaj Władysława, brata Józefa Ulmy, jak on ocenia Józefa i Wiktorię, jacy oni byli? Według niego byli zwykłymi ludźmi. „Oni byli tacy jak my wszyscy, chodzili na Mszę świętą w niedzielę, chodzili do spowiedzi na święta wielkanocne i w Adwencie, krzywdy na pewno nikomu nie wyrządzili, ale nie byli nadzwyczajni.”
Papież Franciszek w adhortacji Gaudete et exsultate napisał: „Wszyscy jesteśmy powołani, by być świętymi, żyjąc z miłością i dając swe świadectwo w codziennych zajęciach, tam, gdzie każdy się znajduje. Jesteś osobą konsekrowaną? Bądź świętym, żyjąc radośnie swoim darem. Jesteś żonaty albo jesteś mężatką? Bądź świętym, kochając i troszcząc się o męża lub żonę, jak Chrystus o Kościół. Jesteś pracownikiem? Bądź świętym wypełniając uczciwie i kompetentnie twoją pracę w służbie braciom. Jesteś rodzicem, babcią lub dziadkiem? Bądź świętym, cierpliwie ucząc dzieci naśladowania Jezusa. Sprawujesz władzę? Bądź świętym, walcząc o dobro wspólne i wyrzekając się swoich interesów osobistych.” (nr 14)
Codzienność przeniknięta miłością do wszystkich członków rodziny i pokornym błaganiem o Bożą pomoc i opiekę, podtrzymywała i ugruntowywała świętość rodziny Ulmów.
Wspominając Józefa Ulmę, warto podkreślić niektóre jego cechy: rzetelność w wychowaniu i szkolnym nauczaniu, z poszanowaniem autorytetów rodziny i nauczycieli; aktywność religijną i budowanie wspólnoty wiary poprzez czynny udział w zrzeszeniach katolickich; ciężka, ofiarna praca (uprawa owoców, warzyw, szkółka drzew owocowych, hodowla pszczół i jedwabników; pasja życiowa, dzielona z rodziną — fotografia).
Z kolei Wiktoria Ulmowa, pomagała w edukacji dzieci, poświęcała im sporo uwagi i czasu; dbała o wspólnotę rodzinnego stołu; angażowała się w teatr amatorski. Ich rodzinna „normalność” została przeniknięta Bożą łaską (życie sakramentalne) i lekturą Pisma Świętego. Biblia stała się dla nich praktyczną księga życia, „podręcznikiem” wychowania, punktem odniesienia wobec ważnych życiowych wyborów (w tym przyjęcia pod dach rodzinnego domu i ocaleniu Żydów).
Codzienność, „normalność”, przepełniona obecnością Pana Boga, doprowadziła ich do świętości.
(Na podstawie materiałów ze strony www.ulmowie.pl)