„Posłuchajcie, bracia miła…”
Posłuchajcie, bracia miła,
Kcęć wam skorżyć krwawą głowę;
Usłyszycie mój zamętek,
Jen mi się [z]stał w Wielki Piątek.
Pożałuj mię, stary, młody,
Boć mi przyszły krwawe gody:
Jednegociem syna miała
I tegociem ożalała.
Zamęt ciężki dostał się mie, ubogiej żenie,
Widzęć rozkrwawione me miłe narodzenie;
Ciężka moja chwila, krwawa godzina,
Widzęć niewiernego Żydowina,
Iż on bije, męczy mego miłego syna.
Synku miły i wybrany,
Rozdziel z matką swoją rany;
A wszakom cię, Synku miły, w swem sercu nosiła,
A takież tobie wiernie służyła.
Przemów k matce, bych się ucieszyła,
Bo już jidziesz ode mnie, moja nadzieja miła.
Synku, bych cię nisko miała,
Nicoć bych ci wspomagała:
Twoja głowka krzywo wisa, tęć bych ja podparła;
Krew po tobie płynie, tęć bych ja utarła;
Picia wołasz, piciać bych ci dała,
Ale nie lza dosiąc twego świętego ciała.
O anjele Gabryjele,
Gdzie jest ono twe wesele,
Cożeś mi go obiecował tako barzo wiele,
A rzekęcy: „Panno, pełna jeś miłości!”
A ja pełna smutku i żałości.
Sprochniało we mnie ciało i moje wszytki kości.
Prościesz Boga, wy miłe i rządne maciory,
By wam nad dziatkami nie były takie to pozory,
Jele ja nieboga ninie dziś zeźrzaała
Nad swym, nad miłym synem krasnym,
Iż on cirpi męki nie będąc w żadnej winie.
Nie mam ani będę mieć jinego,
Jeno ciebie Synu, na krzyżu rozbitego.
Przytoczony tekst ma 600 lat. Jest zabytkiem języka polskiego, obok „Bogurodzicy” klejnotem średniowiecznej liryki polskiej. Powstał około sto lat wcześniej niż twórczość Reja i Kochanowskiego uważanych za twórców języka literackiego. Nie znamy autora tego wiersza. Możemy przypuszczać, że był on człowiekiem wykształconym i bardzo utalentowanym. O niezwykłości utworu przesądza nie tylko kunszt artystyczny, z jakim został napisany, ale i wyjątkowe bogactwo języka wyrażającego emocje. Wiersz jest monologiem lirycznym Maryi opłakującej pod krzyżem śmierć Jezusa. Utwór ten bywa nazywany „Lamentem świętokrzyskim”, ponieważ został odnaleziony w klasztorze na Świętym Krzyżu, a jego zapis pochodził z 1470 roku.
Inne nazwy tego zabytku to: „ Żale Matki Boskiej pod krzyżem”, lub „ Posłuchajcie, bracia miła…” albo Plankt (Planktus).
Być może, że zachowany fragment jest częścią zaginionego misterium o Męce Pańskiej. Lament Maryi mógł być odtwarzany w okresie uroczystości Wielkiego Tygodnia, podczas adoracji krzyża w Wielki Piątek.
Współczesnego, uważnego czytelnika, który nie przestraszy się archaizmów językowych, wiersz zachwyci skalą zaprezentowanych w nim emocji. Badacze określają utwór, jako arcydzieło czystej liryki wyrażającej cierpienie człowieka. Zachęcam do przyjrzenia się, w jaki sposób jest budowany w wierszu klimat uczuciowy utworu i siła przedstawionych w nim emocji.
Autor umiejętnie wykorzystał epitety. Możemy zauważyć, że za ich pomocą średniowieczny artysta tworzy napięcie uczuciowe, buduje współczucie widzów dla matki opłakującej mękę Syna.
Wiersz o Męce Pańskiej jest jednak nie tylko świadectwem bogactwa języka polskiego, ale także pokazuje metody ewangelizacji stosowane w średniowieczu. Do tego bowiem służyły przedstawienia pasyjne ukazujące śmierć Chrystusa na krzyżu i unaoczniające historię Zbawienia.
***
Jestem boomerem. „Boomer” to określenie osoby urodzonej po drugiej wojnie światowej w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, w latach tak zwanego boomu demograficznego.
W Polsce były to czasy PRL-u.
Dziś moje pokolenie często z sentymentem wspomina lata swojej młodości. Obserwujmy nawet pewnego rodzaju modę na pamiątki i wspomnienia związane z tą epoką. Postaci z tamtych lat stają się bohaterami zbiorowej wyobraźni, czego przykładem jest reklamowany film: „Gierek”. Lata powojenne ocenia się ze wzruszeniem, patrzy się na nie z oddalenia, które zamazuje kontury brutalnej rzeczywistości. Niektórzy wspominają te lata jako czasy awansu, dobrobytu, możliwości związanych z osobistym rozwojem człowieka.
Tymczasem na lata PRL-u można spojrzeć z zupełnie innej strony.
Zapominamy, że wychowywaliśmy się wówczas w świecie, w którym obowiązywały podwójne standardy, jeśli chodzi o świat wartości. Nasz świat dzielił się na prywatny, do którego należała rodzina, w której żyliśmy, religia, którą wyznawaliśmy oraz na oficjalny, czyli szkołę, uczelnię, media. Oba światy były oddzielone wysokim murem. Nie było między tymi światami korelacji. W domu była prawda, a na zewnątrz panowała obłuda, dwulicowość, swoiste rozdwojenie.
Studia należały do świata oficjalnego. Studiowałam polonistykę. Biblia, jako jedna z lektur, była traktowana jako „tekst kultury”, a na zajęciach omówione zostały pobieżnie tylko fragmenty „Pieśni nad pieśniami”.
Świat, w którym istniał ten podział wydawał nam się oczywisty. Może dlatego właśnie wielkie wrażenie zrobiło na mnie zadanie, jakie otrzymałam jako studentka na zajęciach z historii języka polskiego. Uczyła mnie tego przedmiotu pani profesor Jadwiga Puzynina. Miałam dokonać analizy średniowiecznego tekstu zwanego: „Lament świętokrzyski” i przetłumaczyć go na współczesny język polski.
Treść „Lamentu..” dotycząca historii Zbawienia, wyrażająca uczucia religijne, będąca rodzajem modlitwy powodowała, że utwór ten należał w moim pojęciu całkowicie do świata prywatnego. Zaskoczyło mnie, że można poddawać analizie tekst o charakterze religijnym. Po raz pierwszy zetknęłam się z utworem religijnym traktowanym z powagą, szacunkiem, nie atakowanym, nie wyszydzanym, nie będącym obiektem zwalczanym. Proszę pamiętać, że religia w czasach PRL-u była traktowana wyłącznie jako sfera prywatnego życia człowieka, a wszelkie teksty i działania hierarchów Kościoła Katolickiego były zwalczane przez władze państwowe.
Dlatego polecenie wykonania pracy nad tekstem religijnym było czymś zaskakującym. Właśnie ze względu na sposób traktowania tego tekstu nie w sposób polemiczny, a obiektywny. Nacisk położony na piękno, artyzm i siłę wyrażonych uczuć odnoszących się do osoby Jezusa Chrystusa był czymś niespotykanym w świecie oficjalnym. Pewnie dlatego egzamin z tego przedmiotu i rozmowa o tekście Lamentu Świętokrzyskiego odbyła się w prywatnym mieszkaniu pani profesor Jadwigi Puzyniny, a nie jak inne egzaminy – na terenie Uniwersytetu.
Myślę, że zaskakująca sytuacja zetknięcia z tekstem religijnym w sferze oficjalnej miała duży wpływ na mój rozwój, na moją postawę jako człowieka dorosłego. Przekonałam się, że wartości religijnych nie muszą należeć wyłącznie do sfery prywatnej życia człowieka, i że warto ich bronić, gdy są lekceważone i zwalczane przez czynniki oficjalne.
Boomer to określenie człowieka, który nie bardzo rozumie zmiany jakie zachodzą we współczesnym świecie. Myślę, że mimo tego kontakt ze świadkiem minionej epoki umożliwia docenienie wolności człowieka w sprawach religijnych.
Tekst utworu i inspirację do przypomnienia wiersza „Posłuchajcie, bracia miła…” zaczerpnęłam z podręcznika Teresy Michałowskiej, Średniowiecze, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1995
Małgorzata Rubiec-Masalska