Kim jesteś gawronicho?

Joanna Papuzińska

„Gawronicha”

Łóżko moje – gniazdo,
sklecone byle jak, niewygodne,
na chwiejnej gałęzi.
Zamiast jajek podrzucono mi drewniane kulki,
a jednak je wysiaduję z głębokim poczuciem słuszności.
Gawron zapomniał o przynoszeniu żarcia
w tym zapomnieniu wykazał
przenikliwą inteligencję.
Drzemię. Wiatr mną kiwa.
Gołoci gałęzie i wystawia mnie na publiczny widok,
bo minęło już lato i pora lęgowa.
Właściwie należałoby zlecieć w dół.
Ale mi żal tych drewnianych
boby mogły wystygnąć.

Poezja jest odkrywaniem nienazwanego.
Przed nami niezwykły wiersz, monolog liryczny niezwykłej bohaterki – „gawronichy”. Kto to lub co to jest „gawronicha”?

Słowo „gawronicha” brzmi jak neologizm. Sufiks -icha, -ycha służy w języku polskim do tworzenia słów zgrubiałych takich jak: „kowalicha”, „Marycha”. Są to zgrubienia, regionalizmy. Ich cechą jest swojskość, mimo że są zgrubieniem, kojarzą się pozytywnie, jako określenia bliskie, znane, może tylko z odrobiną lekceważenia.

„Kowalicha” to żona kowala, osoba znana, wiadomo czego można się po niej spodziewać. Równie familiarnie, brzmi w tej formie imię „Marycha”, zdrobnienie imienia Marysia.

A „gawronicha”? Czy to żona gawrona, samica gawrona? Człowiek, kobieta czy ptak?

Ta dwuznaczność znaczenia nazwy „gawronicha” jest konstytutywną cechą tego wiersza. To jest poezja maski. Niby bohaterka jest ptakiem, ptakiem znanym, trochę uciążliwym, trochę lekceważonym gawronem, towarzyszem ludzkich siedzib. Ale to pozory. Bohaterka, którą poznajemy w wierszu, jest istotą wrażliwą, czującą, odważnie realizującą swoje powołanie. Jakie jest powołanie „gawronichy”? Na to pytanie odpowiada pierwszy wers. Łóżko moje – gniazdo. To zdanie przywołuje ciąg skojarzeń. „Łóżko”, „łoże”, „gniazdo”, „pisklęta”. Więc może „gawronicha” to matka? Może powołaniem „gawronichy” jest macierzyństwo? Czego dowiadujemy się o jej powołaniu? Przede wszystkim tego, że warunki materialne nie mają znaczenia w realizacji powołania do macierzyństwa.

Łóżko moje – gniazdo / sklecone byle jak, niewygodne, / na chwiejnej gałęzi.

„Tu nie ma warunków na dziecko”, powiedziałby ktoś rozsądny. Ale „gawronicha” niczym się nie zraża, nawet tym, że właściwie nie może być matką.

Zamiast jajek podrzucono mi drewniane kulki, / a jednak je wysiaduję / z głębokim poczuciem słuszności.

To zdanie budzi niepokój. Może jest bezpłodna, może straciła dziecko? Kim jest w takim razie bohaterka? Rozsądną, realnie oceniającą sytuację istotą czy dziewczyną naiwną, dającą się łatwo wywieść w pole, wyszydzić swoje niezaspokojone instynkty przez bezlitosnych ludzi? Drewniane kulki zamiast prawdziwych jajek, atrapa zamiast życia.

Gawronicho, co jest dla ciebie ważne? Dlaczego dajesz się oszukać? Realizujesz swoje powołanie wbrew realnym możliwościom. I wbrew okolicznościom. Doskonale wiesz, że macierzyństwo nie jest tylko sprawą kobiety. Ty jednak nie możesz liczyć na gawrona. Tu również los ci nie sprzyja.

Gawron zapomniał o przynoszeniu żarcia / w tym zapomnieniu wykazał / przenikliwą inteligencję.

Zostajesz sama, opuszczona w swoim pragnieniu macierzyństwa. Doskonale rozumiesz swoją sytuację, pokornie się godzisz ze swoim opuszczeniem, materialnym niedostatkiem, godzisz się także z ostracyzmem, jaki spotyka cię ze strony otoczenia.

I znowu chciałoby się zapytać: kim jesteś Gawronicho? Jak wiele jesteś w stanie poświęcić, by zrealizować swoje pragnienie macierzyństwa? Czy zupełnie nie zależy ci na opinii? A co, jeżeli powiedzą, że zwariowałaś? Bo co mogą powiedzieć, jak usłyszą od ciebie:

Ale mi żal tych drewnianych / boby mogły wystygnąć.

Gawronicho, przekroczyłaś cienką granicę znaczenia słowa „rozsądek”. Ale mi żal tych drewnianych / boby mogły wystygnąć.

Gawronicho, szanuję twoją determinację w walce o realizację swojego powołania. Twoje świadectwo mnie umacnia i daje nadzieję.

Instynkt macierzyński wart jest pięknego wiersza.

Małgorzata Rubiec-Masalska