Wdowa pobłogosławiona

Od października 2016 roku decyzją Arcybiskupa Henryka Hosera ks. Andrzej Mazański został powołany na stanowisko asystenta diecezjalnego do spraw indywidualnych form życia konsekrowanego. W związku z tym w domu parafialnym przy kościele Świętej Rodziny, co miesiąc odbywają się spotkania formacyjne dla dziewic konsekrowanych i wdów pobłogosławionych. Ponieważ coraz więcej wdów jest zainteresowanych tą formą życia, rozmawiamy z jedną z pań, która uczestniczy w spotkaniach dla wdów. Pani Maria Gluza z Legionowa jest teologiem, obecnie na emeryturze. Jest mamą dwóch synów, jeden jest księdzem, drugi mężem i ojcem dwóch córek.

Kiedy pojawiła się myśl, by oddać swoje wdowieństwo na służbę Panu Bogu?

W 2007 roku, po 27 latach małżeństwa, mając 51 lat zostałam wdową. Tuż po śmierci męża pojawiło się pragnienie poświęcenia się w stanie czystości służbie Kościołowi. Myślałam też o zakonie, ale zajęta pracą, czekałam aż osiągnę 60 lat, bo jest to próg, by wstąpić do stanu wdów pobłogosławionych. Obecnie moje powołanie wdowieństwa ofiarowuję za kapłanów.

Jak wygląda przygotowanie do stanu wdów pobłogosławionych?

Składa się do Kurii podanie z dokumentami: zaświadczeniem chrztu, bierzmowania, opinią od proboszcza i czeka na decyzję. W tym czasie odbywa się formacja wstępna. O stanie wdów, jako indywidualnej formie życia konsekrowanego, mówi Katechizm Kościoła Katolickiego oraz Adhortacja apostolska Jana Pawła II Vita Consecrata. Zostałam pobłogosławiona przez Arcybiskupa Hosera w 2015 r. Obecnie na nasze spotkania wdów i dziewic przychodzą kandydatki do tych stanów. Mamy możliwość porozmawiać ze sobą, podzielić się Słowem Bożym czy doświadczeniami.

Czy bycie osobą oddaną na służbę Kościołowi pozwala Pani pełnić codzienne obowiązki?

Moje życie się nie zmieniło, tylko ubogaciło. Cały czas na pierwszym miejscu jest moja rodzina i służenie dzieciom i wnukom. Pozostały czas wypełniają codzienne obowiązki i modlitwa. W Kościele działamy zgodnie ze swoim charyzmatem. Ja zawsze chciałam służyć Matce Bożej, jestem zelatorką Żywego Różańca, propagatorką różańca za dzieci, byłam katechetką. Poprzez stan błogosławieństwa jestem włączona do modlitwy Kościoła, dlatego odmawiam brewiarz, który wraz z krzyżem dostałam podczas obrzędu błogosławieństwa od ks. Biskupa. Jako wdowy stanowimy wspólnotę, modlimy się, razem raz w roku jeździmy na rekolekcje na Jasna Górę. Podczas comiesięcznych spotkań wspieramy się i pomagamy sobie służąc swoimi talentami. Żyję tak, jak dotychczas, tylko czuję się ubogacona w tym, co robię, bo mam nałożone błogosławieństwo Kościoła. Żyję w swoim środowisku, daję świadectwo wiary, a przynależność do stanu wdów zobowiązuje mnie do tego, by być świadkiem Chrystusa w pełni. Nie jestem mniszką, tylko mamą i babcią, mam swoje obowiązki, plany, sposoby na spędzanie wolnego czasu. Jestem w kontakcie z moim proboszczem i jak potrzeba uczestniczę w życiu parafii, głównie w dziełach pomocy potrzebującym. Wdowy w dzisiejszym świecie mogą czuć się osamotnione, a nasz stan wdów pobłogosławionych daje umocnienie. Dla mnie każda chwila jest wypełniona i nie czuję się sama, wiem, że jestem potrzebna, mam siłę od Pana Boga do realizowania mojego powołania. Czuję Jego prowadzenie. A poza tym rozmyślam o wdowach, które mnie inspirują: Wdowie z Nain, Prorokini Annie, która była 7 lat zamężną, a potem owdowiała i poświęciła się służbie w Świątyni Jerozolimskiej, a przede wszystkim o Maryi, która też była wdową.

Już św. Paweł Apostoł w Pierwszym Liście do Tymoteusza wspomina o stanie wdowieństwa: „Ta zaś, która rzeczywiście jest wdową, jako osamotniona złożyła nadzieję w Bogu i trwa w zanoszeniu próśb i modlitw we dnie i w nocy (1 Tm 5, 5) Tenże Apostoł uważa, że wyrzeczenie się kolejnego małżeństwa przez wdowę stanowi dla niej stan bardziej doskonały, a nawet św. Paweł dowartościowuje wdowieństwo, pisząc w Pierwszym Liście do Koryntian: „Żona związana jest tak długo, jak długo żyje jej mąż. Kiedy mąż umrze, może poślubić kogo chce, byleby w Panu. Szczęśliwsza jednak będzie, jeżeli pozostanie tak, jak jest, zgodnie z moją radą”.

Wdowieństwo jest przedłużeniem sakramentalnej łaski małżeństwa. Miłość do małżonka ma się tutaj realizować w postaci miłości dziewiczej. Aby mogło się to stać, wdowa musi przyjąć ofiarniczą postawę całkowitego oddania się Chrystusowi oraz uczyć się uczestnictwa w oblubieńczej miłości Maryi – Dziewicy i Wdowy. Ojcowie Kościoła odkryli nadprzyrodzone znaczenie wdowieństwa konsekrowanego. Św. Augustyn napisał, że „Kościół jest jak wdowa”. Oczekiwanie wdowy, która ponownie pragnie ujrzeć swego małżonka, jest podobne do oczekiwania Kościoła na ponowne przyjście Jezusa Chrystusa. Zmarły mąż jest dla wdowy wyrazem miłości samego Boga, a pragnienie ponownego połączenia się z nim jest życzeniem samego Boga.

Bardzo zachęcam panie, które po śmierci męża pragną dochować mu wierności i pozostać same, by jednak nie pozostały samotne, tylko by ich serce przepełniła miłość do Chrystusa i Kościoła – mówi pani Maria Gluza.

Rozmawiała Katarzyna Pawlak