Słowo daję

Słyszałam kiedyś taką anegdotę: W kawiarni siedzi przy stole para staruszków, on wręczył jej bukiet róż, zjadają pyszne ciastko z kremem, patrzą sobie romantycznie w oczy. Kelner, który przyniósł do stolika filiżanki z aromatyczną herbatą stał się przypadkowym świadkiem rozmowy… Ona pyta: Czy ty mnie kochasz? A on na to: Kochanie przecież powiedziałem ci to w dniu ślubu 55 lat temu i nic się od tej pory nie zmieniło. Przecież dałem Ci wtedy słowo, że zawsze będę cię kochać i że cię nigdy nie opuszczę…

Siła słowa

Luty to między innymi miesiąc, w którym z reklam wołają do nas walentynkowe hasła. Miłość jest słowem powtarzanym przez aktorów, rysunkowych bohaterów, celebrytów. Kocham Cię można przeczytać na misiu, kubeczku, czekoladkach i tysiącach innych przedmiotów. Ale co to za kocham cię, jeśli każdy z tych produktów za dwa tygodnie będzie na przecenie w supermarkecie albo w kontenerze z niepotrzebnymi gadżetami do oddania na cele charytatywne? Bezmyślne posługiwanie się słowem, które powinno określać najważniejszą, najgłębszą więź, jaka ma siłę, by połączyć dwoje ludzi na całe życie, powoduje jego dewaluację. Miłość to tylko jeden z przykładów, który pokazuje, że słowa tracą wartość, przestają być wiarygodne w oczach naszych bliskich.

Łatwo używamy zwrotów doniosłych, by mówić o banałach: tragedia, katastrofa, dramat, czy kocham cię lub niebo stają się nieistotnymi przerywnikami w często bezmyślnie płynącym słowotoku. Słowem składamy przysięgę ślubną. Słowami błogosławimy i złorzeczymy. Słowami wyrażamy życzenia, troskę, proponujemy pomoc. Od słów zaczynają się wielkie sprawy, zapraszamy do współpracy, ogłaszamy ważne decyzje, ale i od słów zaczynają się wielkie ludzkie krzywdy. Słowami przecież ranimy w złości, kłótni, żalu. Każdemu chyba zdarzyło się powiedzieć coś niewłaściwego, co wyrządziło krzywdę bliźniemu. Dlatego jest tak ważne, aby dokładać starań do mądrego używania języka, do rozważnego posługiwania się słowami.

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów

Święty Paweł w swoim Hymnie o Miłości napisanym dwa tysiące lat temu, język ludzki i język anielski traktował jako wielkie dobro. A jak dziś zareagowałby na trendy komunikacyjne? Jednym z charakterystycznych symptomów naszych czasów jest sprymitywnienie języka, którego używamy do komunikacji między sobą w społeczeństwie. Już nie dziwią w przestrzeni publicznej zwroty, które jeszcze niedawno uchodziły za prymitywne czy wulgarne. Podobnie w życiu prywatnym łatwo się usprawiedliwiamy złością, gniewem, frustracją używając przekleństw czy zwrotów obraźliwych dla innych.

Stajemy się częścią systemu, który zaniża naszą kulturę społeczną i osobistą. Kolejnym wyzwaniem komunikacyjnym naszych czasów jest zalew kłamstwem, fałszywymi informacjami, które wprowadzają zamęt (tzw. fake news).

Rozważając wartość słowa, warto uświadomić sobie też fakt, że język jest przejawem naszego stosunku do innych. O jednych mówimy dobrze (pracowity, inteligentny, zaradny, utalentowany), o innych łatwo nam mówić krytycznie, używając negatywnych określeń (głupi, leń, samolubny, niezdara, pechowiec). Mnożenie złych sądów, opinii o ludziach może spowodować u nich utratę wiary w własną wartość i zaniżyć aspiracje i cele (również te najwyższe – duchowe). Podobno żyjący kilkaset lat temu Święty Jan od Krzyża powiedział: Lepsze jest opanowanie języka, niż post o chlebie i wodzie. Opanowanie języka wydaje się być ważnym wyzwaniem i dla współczesnych chrześcijan, bo to my mamy za zadanie być solą ziemi i światłem dla świata.

Panie, otwórz wargi moje. A usta moje będą głosić Twoją chwałę (Ps 51, 17) – tymi słowami od wieków rozpoczynają dzień osoby modlące się Liturgią godzin, czyli odmawiające brewiarz. Oby nasze usta głosiły chwałę Bożą i wyrażały szacunek dla bliźnich, których Bóg stawia na naszych drogach.

Marta