SONY DSC

Bo kościół buduje się z duchem, z Duchem Świętym

W 2008 r. powstał projekt rozbudowy kościoła parafialnego, jednakże komisja kurialna budownictwa sakralnego poleciła wykonanie projektu kościoła na zupełnie nowych fundamentach. Projekt świątyni wykonała nasza parafianka Teresa Kłębkowska-Reńska we współpracy z Grzegorzem Filipem. 30 marca 2010 r. Wydział Architektury zatwierdził projekt kościoła.

Ostatnią Mszę Świętą w wysłużonych murach starego kościoła ks. Proboszcz Andrzej Mazański odprawił 26 lipca 2010 r. Wznoszenie gmachu nowej świątyni, w miejscu starego kościoła, rozpoczęto już 4 sierpnia 2010 r. Głównym wykonawcą została firma parafianina Zbigniewa Dłużewskiego. Parafianie współuczestniczyli w budowie swojego kościoła na wszystkich etapach postępowania prac przede wszystkim modlitwą. Dzięki staraniom i ofiarności parafian budynek kościoła zbudowano w bardzo szybkim tempie i oddano do użytkowania już 12 grudnia 2012 r. w rocznicę powstania parafii. Aktu wmurowania kamienia węgielnego dokonał ksiądz arcybiskup Henryk Hoser 13 maja 2012 r. Już 30 grudnia 2012 r. ks. Arcybiskup poświęcił dzwony.

Konsekracja nowej świątyni parafii Świętej Rodziny na Zaciszu miała miejsce 18 czerwca 2017 r.

Mozaika nad ołtarzem przedstawia Jezusa z Apostołami i unoszącego się Ducha Świętego w postaci gołębicy. Szczególnie w tym miejscu wybrzmiewają umieszczone powyżej słowa wypowiedziane przez Jezusa, a zapisane w Ewangelii św. Mateusza: Kto pełni wolę Ojca mojego… ten mi jest bratem, siostra i matką. (Mt 12, 50) Są one zaproszeniem dla nas, byśmy pragnęli stać się prawdziwą rodziną Chrystusa, na wzór Świętej Rodziny.

Zbigniew Dłużewski (budowniczy kościoła): Dzień konsekracji przeżyłem pełen wzruszenia, bo to był dzień, który wieńczył nasze dzieło, przy którym się napracowaliśmy i w które byliśmy bardzo zaangażowani emocjonalnie. Jak rozmawiałem po uroczystości z konstruktorem Grzegorzem Filipem – mówił, że ma podobne odczucia. To był niezwykły czas dla nas wszystkich i ta budowa także była niezwyczajna. Pierwszy raz w życiu miałem możliwość budować kościół. Miałem wrażenie, że buduję dom dla Świętej Rodziny, że buduję dla Pana Boga. Pierwszy raz uczestniczyłem też w pięknej liturgii konsekracji. To była dla mnie osobiście bardzo ważna uroczystość.

Paweł Zdanowicz (inspektor nadzoru):  Konsekracja kościoła Świętej Rodziny to było dla mnie duże przeżycie, chociaż była to już druga konsekracja, w której uczestniczyłem. Pierwszą przeżywałem po budowie kościoła na Ursynowie, bo to był mój kościół parafialny i jego budowę tak przeżywałem, jak tutaj przeżywał budowę swojego kościoła Zbyszek Dłużewski, bo obserwowałem go w czasie pracy nie tylko jako inspektor, ale też jako kolega. Podczas powstawania tutejszego kościoła, przyjeżdżałem na plac budowy w każdą środę. Nadzorowałem i sprawdzałem jak postępują prace. Pilnowałem, żeby wszystko było wykonane zgodnie z dokumentacją budowlaną. Podczas budowy nie było żadnych przestojów. W dużej mierze to zasługa ekipy budowlanej i dźwigu, który był wykorzystany podczas budowy. Nie znam kościoła, który zostałby tak szybko zbudowany, pomimo trudnej konstrukcji. Ten kościół wzniesiono w ciągu 28 miesięcy. To jest bardzo szybko.

Po zbudowaniu pierwszego kościoła cały czas marzyłem, żeby zbudować drugi. I ten Kościół na Zaciszu jest spełnieniem moich marzeń. Bo to jest niezwykła budowla. Podczas mojej pracy starałem się myśleć o Bogu. To On był tutaj najważniejszy. Czułem radość zawodowo, że udało się doprowadzić do końca inwestycję w dobrej jakości, tempie i terminie. Natomiast duchowo byłem wdzięczny, że mogłem uczestniczyć w takiej realizacji i pod wezwaniem Świętej Rodziny. Pierwszy kościół, który budowałem na Ursynowie też miał być pod wezwaniem Świętej Rodziny, taki miałem pomysł jako członek tamtejszej Rady Parafialnej. Na Ursynowie w latach 80. osiedlało się wiele młodych rodzin z dziećmi, dlatego kościół pod takim wezwaniem bardzo nam pasował, ale kiedy ten pomysł przedstawiliśmy wówczas Księdzu Prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu nie zgodził się. Powiedział, że kościół pod takim wezwaniem w Warszawie już jest. To był właśnie kościół Świętej Rodziny na Zaciszu. Z tego powodu kościół na Ursynowie jest pod wezwaniem Wniebowstąpienia Pańskiego, a Świętej Rodziny jest tylko sala w dolnym kościele. Kiedy po latach zaproponowano mi, bym został inspektorem nadzoru budowy nowego kościoła Świętej Rodziny na Zaciszu było to dla mnie ogromne przeżycie. Moje życie zawodowe spinało się w ten sposób jakby klamrą. Oba kościoły to moje dzieci. Mam do Świętej Rodziny osobiste nabożeństwo i tak mi to pasowało, że absolutnie nie mogłem odmówić.

Dzięki Świętej Rodzinie moja rodzina jest skupiona razem, bo syn mieszka z nami w bliźniaku, a córka po drugiej stronie ulicy. Mam więc możliwość czynnie uczestniczyć w życiu moich 5 wnucząt. Jestem zaangażowanym dziadkiem, który przywozi ze szkoły, odbiera z zajęć, czyta książki i bawi się z dziećmi. Staram się jak mogę pomagać rodzicom w wychowaniu. Długo czekałem, żeby zostać dziadkiem, a jak już zostałem, to bardzo się z tego cieszę. To jest moja Święta Rodzina.

***

Jeszcze przed konsekracją kościoła rozmawiałam z Panami Zbigniewem Dłużewskim i Pawłem Zdanowiczem na temat budowy.

Jak buduje się kościół?

PZ: Kościół to nie jest zwykły dom. Kościół buduje się z Duchem Świętym. Ze Zbyszkiem znaliśmy się jeszcze z technikum, ale nigdy nie mieliśmy takiego wspólnego duchowego przeżycia. Dopiero na tej budowie zauważyłem jak on, jako parafianin, przeżywa budowę tego kościoła. Bardzo dobrze nam się współpracowało, chociaż na początku miałem obawy, że będę nadzorował swojego kolegę, ale ks. Proboszcz podszedł do tej sytuacji spokojnie i nawet się ucieszył, że się znamy, bo to znaczyło, że będziemy się rozumieć i szczerze ze sobą rozmawiać.

ZD: Zarekomendowałem Pawła ks. Proboszczowi, bo już miał doświadczenie w budowie kościoła na Ursynowie, a poza tym znaliśmy się. Pani architekt z kolei chciała, żebym ja był wykonawcą tej budowy.

PZ: Któregoś dnia Pani Teresa bardzo miło do nas powiedziała: Chłopcy, jak ja się cieszę, że to wy robicie, bo ci młodzi to już mnie nie rozumieją, bo wszyscy chcą teraz robić na komputerach, a z wami to ja na rysunkach się dogadam. I rzeczywiście potrafiła nam dosłownie na serwetkach rysować jakiś szczegół i potem ten detal był wykonywany. Ona rzeczywiście mogłaby być naszą mamą, a my, już panowie emeryci, słyszeliśmy jak mówiła do nas: Chłopcy! To było bardzo miłe.

Co było najtrudniejsze podczas budowy?

ZD: Tutaj jest bardzo wysoki poziom wód gruntowych. Zacisze jest pradoliną Wisły. Cała tutejsza okolica ma trudne grunty.

PZ: Na każdej budowie jest tak, że kiedy wykonuje się jakąś trudną rzecz, to ona na pewno wyjdzie, bo wówczas ludzie są czujni, myślą. Natomiast jak wykonuje się coś prostego, to ludzie działają automatycznie i często coś nie wychodzi.

ZD: Główna nawa była trudnym elementem budowy. Jest tam 362 kasetony. Najtrudniejszą pracą  było wykonanie szalunków pod główną nawę. Tam są takie łuki żelbetowe, gdzie się robiło na trzech poziomach rusztowania. Tutaj na miejscu nie można było zrobić tego szalunku, więc specjalnie jeździliśmy do stolarni i zamawialiśmy drewniane, gotowe szalunki i tutaj je ustawialiśmy. Uciążliwe też było to, że nie było placu budowy. Dosłownie żuraw budowlany stał 3 metry od budynku, bo na ulicę nie można było wejść. Ten żuraw stał ok. siedem miesięcy. Był bardzo potrzebny, bo zastępował ludzi. Poza tym dzwonnica była tak zaprojektowana, że każdy jej poziom był co najmniej trzy razy szalowany i lany betonem. Nie dało się inaczej. Dzwonnica ma blisko 24 m wysokości. Co kondygnacja jest zamykany strop.

PZ: Pani Teresa wymyśliła taką konstrukcję, a naszym zadaniem było wykonać ją zgodnie z projektem. Cykl budowy dzwonnicy był skomplikowany, ale jak powiedział ks. Proboszcz każda wieża to jest trudny problem budowlany. Nawet w Ewangelii jest napisane, że trzeba rozważyć, czy ma się na wybudowanie wieży, a jak nie to lepiej zrezygnować. Sklepienie nad nawą główną to był też temat, który wałkowaliśmy długo, ale na koniec Pani Teresa powiedziała: – Chłopcy, bardzo ładnie.

***

Parafianie pierwszy raz weszli w mury kościoła na zakończenie uroczystości Bożego Ciała w 2011 r.

Ks. Proboszcz Andrzej Mazański wspomina:

Czwarty ołtarz przygotowany był w kościele w Prezbiterium, ale wiedzieli o tym tylko prowadzący procesję i kiedy parafianie weszli do surowego budynki popłynęły łzy wzruszenia. To było pierwsze wejście ludzi do nowego kościoła. Nie było jeszcze dachu, były same ściany. Wiele osób bardzo mocno przeżyło ten moment, kiedy Najświętszy Sakrament został umieszczony na prowizorycznym ołtarzu.

Wspomnień wysłuchała Katarzyna Pawlak