Małżeństwo i rodzina są darem

W niedzielę 27 grudnia w kończącym się 2020 roku przypada patronalne święto naszej parafii, Uroczystość Świętej Rodziny. Z tej okazji poprosiliśmy naszych Parafian o refleksję na temat małżeństwa i rodziny.

Agnieszka i Krzysztof są małżeństwem 18 lat. Poznali się na studiach. Agnieszce podczas gimnastyki sportowej przydarzyła się kontuzja kręgosłupa i polecono jej dobrego fizjoterapeutę. Krzysztof śmieje się, że przyszła zepsuta, naprawił Agnieszkę i jest z nią do dziś:  Agnieszka zrobiła na mnie ogromne wrażenie i od razu wiedziałem, że chcę z nią być.

Krzysztof: W codzienności nie zawsze jest słodko. Mamy czwórkę dzieci, potrzeb jest dużo, trzeba pracować, ale nie zamieniłbym mojej roli męża i ojca na nic innego. Wzmacnia mnie myśl, że żona jest moim przyjacielem, moim oparciem, bardzo ją kocham. Moja rodzina jest moim największym szczęściem.

Agnieszka: Na tym etapie małżeństwa, w którym teraz jesteśmy, każdego dnia odkrywam i doceniam, że małżeństwo jest moim powołaniem. Kiedyś jako młoda dziewczyna, będąca we wspólnocie oazowej modliłam się o dobrego męża i jest. W rodzinie czuję, że się spełniam jako kobieta.

Małżonkowie zgodnie podkreślają, że starają się nie ograniczać swojej wolności i każde z nich może się bez przeszkód realizować, rozwijać swoje pasje. Dają sobie przestrzeń, by każde miało miejsce do wypełniania swojego powołania jako mąż czy rodzic, ale także jako człowiek. Dostrzegają swoje potrzeby np. odpoczynku i wychodzą im naprzeciw. Dzięki temu czują się w swoim towarzystwie bezpiecznie.

Czasem znajomi dziwią się, że pozwoliłam mężowi samemu gdzieś wyjechać – opowiada Agnieszka. – A ja odpowiadam, jak to pozwoliłam? Mąż miał potrzebę, to wyjechał. Ufamy sobie, bo się kochamy. Najpiękniejsze jest to, że po każdej naszej oddzielnej podróży pojawia się tęsknota i jeszcze pełniejsze zespolenie i docenienie wartości rodziny.

Nie ma gotowego planu na życie na początku małżeńskiej drogi, ale doświadczam, że o tę miłość, którą się wzajemnie obdarowujemy każdego dnia, trzeba dbać – mówi Agnieszka. A Krzysztof dodaje, że samo zakochanie, które było na początku, nie wystarczy z biegiem lat. Miłość, która przechodzi różne etapy i dojrzewa trzeba ciągle pielęgnować. Warto szanować dar małżeństwa i rodziny, i ciągle starać się na nowo.

Agnieszka: Mam też poczucie, że w małżeństwie wzrastamy razem duchowo. Nie byliśmy tacy kiedyś. Teraz więcej opieramy się na Panu Bogu. Oboje jesteśmy przekonani, że nie udałoby nam się trwać w małżeństwie bez Pana Boga. Widzę, że przez te lata Pan Bóg popychał nas ku temu, by rezygnować z siebie, ze swojego egoizmu dla drugiej osoby, dla dzieci. Nie wiem, czy doszłabym do takiej refleksji o potrzebie służenia mojej rodzinie bez Bożego prowadzenia. Przykład: stoję czasem zmęczona w kuchni przy garnkach i marzę, żeby
odpocząć, a mąż w tym samym czasie bierze gitarę i zaczyna grać. To ewidentne zaproszenie mnie do tego, bym przeciwstawiła się sobie z miłości do rodziny, więc dalej mieszam w tych garnkach, bo chcę Krzysiowi i dzieciom przygotować smaczny obiad. Nie zamieniłabym tych moich dylematów domowych na nic innego.

Krzysztof: Młodym małżonkom, którzy dopiero zakładają rodzinę powiedziałbym: szanujcie się i kochajcie, a przede wszystkim zapraszajcie do swojego małżeństwa Pana Boga, to wówczas będziecie budować dom na mocnym fundamencie, na skale. Mówię to z własnego doświadczenia, bo nie zawiodłem się na Bożym prowadzeniu nas przez te lata.

Maria i Stanisław są małżeństwem 51 lat. Jak dbają o swoje małżeństwo w codzienności?

– Ja ciągle mężowi wieszam się na szyi z miłości – śmieje się Maria, a Stanisław kwituje: I tak powinno być! W dobrym i zgranym małżeństwie codzienność jest pasjonująca i warto to docenić. Nie być drobiazgowym, nie zmagać się z drugim człowiekiem, nie przepychać, tylko go uszanować, odkryć w nim piękno i to, że jest jedyny i że możemy z nim być.

Ważna też jest szczerość, która rodzi pełne zaufanie i wszystko wówczas staje się prostsze, nawet pokłócić się można bez lęku, że tracimy coś lub kogoś – dodaje Maria, która podkreśla, że mąż jest jej przyjacielem. Uwielbia jego pasję, umiejętności i analityczny umysł. Stanisław jest inżynierem elektronikiem, a ostatnio zaczął czytać filozofów i zagłębiać się w ich rozważania, prowokując do przemyśleń i dyskusji także domowników.

Dostałam skarb – mówi Maria – jestem z niezwykle mądrym człowiekiem, który cały czas mnie fascynuje.

Jak zbudować taką relację pomimo wielu różnic?

– Od samego początku podziwiam mojego męża i szanuję za jego prawość i dobroć. Jest moją opoką, moim obrońcą, dla mnie jest niesamowicie męski – opowiada Maria.

Twierdzi, że jeśli w małżonku dostrzegamy wady, to po prostu trzeba je oswoić, przebaczyć, a nie walczyć. Szacunek bardzo tu pomaga, bo widzimy w człowieku dziecko Boże, a nie przeciwnika. A dziecku Bożemu należy się miłość i szacunek.

– Czasem cały dzień nie rozmawiamy, mąż w garażu, ja w kuchni, ale nie jest to milczenie przeciwko sobie. Każde z nas skończyło 75 lat, codziennie dziękuję Bogu za męża i proszę, żebyśmy jak najdłużej mogli jeszcze być razem i trzymać się za ręce. Uświadomiłam sobie, że powoli wchodzimy w strefę cienia i warto jak najwięcej czasu spędzać razem, by nacieszyć się jeszcze sobą.

– Zachęcam młode małżeństwa, by doceniały się i szanowały od początku, bo są wspaniali. Warto odkryć, że współmałżonek jest najlepszy dla mnie, docenić jego dobre strony, szukać najmniejszego dobra, bo ono na pewno jest. To Boże światło jest w każdym człowieku, trzeba je tylko pielęgnować i uszanować.